Andrzej Chachuła – blog historyczny

16 czerwca 2023
Kategorie: Bez kategorii

Dziewice, Rozpustnice, i Wojna Stuletnia Część VII

Opublikowano: 16.06.2023, 14:28

 

Złowrogie Szachrajstwa Warwicka

Cauchon nie rezygnował z prób wpływania na Joannę ale potrzebna mu była żywa bo chciał ją wykorzystać do obalenia mitu jaki wokół niej powstał a który był tak szkodliwy dla sprawy Lancasterów. W połowie kwietnia przysłał jej w podarunku karpia. Jeżeli jednak liczył na to  że dobrze ją to do niego usposobi to się pomylił bowiem Joanna po zjedzeniu tego karpia poczuła się źle. Warwick miał wielkie pretensje o to do Cauchon i przysłał do Joanny lekarza i teologa, Anglika, Guillaume Haiton, by czuwał nad jej zdrowiem. Tak naprawdę to chciał jej zguby, by została spalona jako czarownica bo dla żołnierzy angielskich czarownice mogły szkodzić nawet zza grobu i dla nich czarownica przestawała być niebezpieczna dopiero po wrzuceniu jej spopielonych prochów do rzeki. To przekonanie było tak silne że Warwick z powodu Joanny miał nawet kłopoty z utrzymanym dyscypliny wśród podlegających mu bezpośrednio żołnierzy w Rouen.

Kilka dni po zjedzeniu przez Joannę karpia Cauchon wymógł na Warwicku pozwolenie na zobaczenie się z nią i 18 kwietnia 1431r odwiedził ją w jej celi. Przybył do niej w towarzystwie Inkwizytora Le Maistre i Nicolas Midi. Protokoły mówią że powiedział jej iż wielu doktorów i magistrów będzie ją niedługo przesłuchiwało w sprawach wiary i poinstruował ją jak ma się wobec nich zachować, jak ma im odpowiadać, a ponieważ była analfabetką nie znającą pism to proponował jej ludzi uczonych którzy by ją należycie instruowali, dawali jej rady jak zbawić ciało i duszę itd. Joanna po staremu odpowiedziała że święte Małgorzata i Katarzyna pozwoliły jej bezbłędnie ocenić to co ma odpowiadać i jak się zachować i żadni uczeni nie są jej potrzebni. Cauchon nic nie wskórał. Ten upór Joanny który rozpoczął się na posiedzeniu sądu 27 lutego był dziwny bowiem mimo wszystko była cały czas zrównoważona a gdyby od miesięcy ulegała halucynacjom wzrokowym i słuchowym to  byłaby w stanie takiego rozkojarzenia że każdy by zauważył jej obłęd.

Tajemnicę pogłębiało jeszcze to że Głosy mówiły równie logicznie co ona sama zatem nie pochodziły z jej wyobraźni. Polski historyk z XIX wieku M. Rybowski przekonywująco dowodził że Joanna padła ofiarą perfidnej ustawki. Jednak jego praca przeszła niezauważona a najmniej uwagi poświęcono jej w Anglii i we Francji. W każdym razie faktem jest że podczas procesu Joanny po Rouen krążyły pogłoski że ktoś przebierał się za św. Katarzynę i tak pokazywał się Joannie by ją  nakłaniać żeby mówiła to co chciał. W tym samym celu przebierał się również John Grey i zapewne jeszcze inni. Poza tym w protokołach późniejszego procesu rehabilitacyjnego Joanny prowadzonego przez kardynała d‘Estoutevill i Inkwizytora Jehan Brehal promotor tej sprawy, Guillaume Prevosteau, zredagował 27 artykułów które streszczały wnioski jakie ów promotor wysnuł i ustalił w wyniku długiego dochodzenia.

W artykule X można przeczytać że: „Wyżej wymienieni Anglicy pragnąc śmierci Joanny przychodzili w nocy pod jej więzienie udając że mówią jako objawieni i nawoływali ją żeby, jeżeli chce uniknąć śmierci, nie ulegała w żaden sposób sądowi Kościoła. Tak było i jest to prawda”. Wszystko to rzuca cień na Warwicka chociaż ani Prevosteau ani nikt inny nie wymienili go imiennie ale prawda jest taka że tylko za jego sprawą można było zaaranżować taką scenerię i wmawiać Joannie to na czym mu zależało. Było to tym łatwiejsze że Głosy nawiedzały  Joannę już od dawna zatem dostosował tylko swe inscenizacje do wyobrażeń i pojęć które Joanna uprzednio przyjęła i pielęgnowała.

Pierwsze Głosy które Joanna słyszała w zamku Bouvreuil pod Rouen pochodziły zapewne z wielkiej fosy pod oknem bowiem fosy dobrze rezonują, zatem sprzyjają Głosom a ponieważ przebywała w łańcuchach jakie sam Warwick kazał jej nałożyć na stopy to mogła podejść do okna by sprawdzić coś naocznie tylko wówczas gdy Warwick tego chciał. Co więcej posunął się jeszcze dalej bo te „zjawy” zaczęły pokazywać się w pomieszczeniu w którym przebywała a dzięki łańcuchom nie istniało ryzyko że dotknie w niekontrolowany sposób świętego Michała czy świętą Katarzynę i zacznie coś podejrzewać.

 

Ostatnia próba przekonania Joanny

W środę 2 maja 1431r odbyło się długie uroczyste napomnienie Joanny. Miało miejsce w wielkiej sali zamkowej w obecności ponad 60 asesorów i była to ostateczna próba sprowadzenia jej łagodnością na właściwą drogę. Cauchon znowu wykazał wiele cierpliwości ale znowu niczego nie osiągnął, w końcu zrezygnował z napominania i oddał głos profesorowi wydziału teologii Paryża Jean de Chatillon. Ten w elokwentnej homilii złożonej z 6 punktów przypomniał rzeczywiste i przypuszczalne błędy Dziewicy kładąc nacisk na najważniejszy jakim było nieposłuszeństwo o zabarwieniu heretyckim ale wymienił również mniejsze przewiny takie jak niestosowne ubieranie się czy prorokowanie. Wysuwał argument że jeżeli święci i aniołowie przychodzili do niej z Niebios to jak mogli nie powiedzieć jej by słuchała głosu Kościoła?

W tym co mówił Chatillon nie było niczego nowego oprócz stwierdzenia że oczywistymi kłamstwami były jej zeznania że całowała święte Katarzynę i Małgorzatę które do niej przychodziły codziennie, nawet po kilka razy, bez jakiegoś szczególnego powodu. A przecież święte i święci nie mają zwyczaju pokazywać się tak często i to w sposób materialny co wynika ze wszystkich ksiąg które o tym mówią. Dla wszystkich stawało się coraz bardziej jasne że Dziewica najprawdopodobniej nadużywała swych wizji. To że całowała święte, że święte całowały ją, że dotykała je i wąchała, wywierało na  doktorach gorsze wrażenie niż trochę abstrakcyjna historia o świętej która jest z partii angielskiej. Te dwie herezje były jeszcze dodatkowo obciążone kategorycznym nieposłuszeństwem. Zwracało uwagę że gdy była na wolności to nie mówiła o ukazywaniu się tylko o słyszeniu i o tym że gdy miała prośbę do swego Głosu lub do swej Rady to odsuwała się na bok.

Natomiast po tym jak została więźniem Warwicka to już obcowała ze swymi świętymi i aniołami, rozmawiała z nimi, słuchała ich rozkazów dotyczących tego jak ma odpowiadać sędziom i jak się zachowywać. Jakie by nie były powody tej zmiany charakteru jej wizji to jednak był z tym kłopot. Gdy ją zapytano czy się podporządkuje papieżowi odpowiedziała „zaprowadźcie mnie do niego to mu odpowiem”. Nie wątpiła że przekona papieża słowami ale nie była świadoma tego że w ten sposób pozbawiała się wszelkiej możliwości apelacji która, co prawda, i tak była iluzoryczna bo do papieża nie mógł odwoływać się byle kto. Zaraz to zresztą podchwycono i ze znaczącymi uśmieszkami zaproponowano jej sprowadzenie kleryków z jej partii by ją przekonali a także zobowiązano się zebrać zeznania od de Regnault, de Boussac, Charles de Bourbon, La Tremouille i La Hire w sprawie korony niebiańskiej przyniesionej przez anioła arcybiskupowi Reims.

Proponowano jej nawet poddanie się ponownemu osądowi ojców z Poitiers. Gdy ją ponownie wypytywano dlaczego nosi męski strój odpowiedziała że przywdzieje strój kobiecy dopiero wtedy gdy wykona to co Bóg jej nakazał. Gdy ją straszono ogniem który czyha na jej duszę i ciało odpowiedziała groźbą „nie zrobicie na pewno tego co mówicie przeciwko mnie by zło nie spadło na wasze ciała i dusze”. Nazajutrz w czwartek 3 maja Joanna zeznała że dowiedziała się od swych Głosów iż jedna z postaci która ją odwiedzała to św. Gabriel. Gdy ją zapytano skąd wie że zjawa jest mężczyzną a nie kobietą odpowiedziała że poznała to po głosie. 9 maja w środę obydwaj sędziowie oraz gromada asesorów usiłowali ją zastraszyć pokazując jej narzędzia tortur w zamkowej baszcie. Była to typowa procedura i wielu oskarżonych załamywało się przy tej okazji. Joanna okazała się jednak nieugięta, tak jak się tego obawiano.

Grożenie Joannie d’Arc torturami 

Ta scena miała miejsce w obecności notariuszy których obecność w sali tortur była zawsze obowiązkowa. Ci zapisali że na zadane jej pytania odpowiedziała że jeżeli każą jej powyrywać członki wraz z częścią duszy to zawsze i wszędzie będzie powtarzała że zmusili ją do mówienia siłą. Powiedziała też że w Święto Krzyża, to jest 3 maja, pocieszał ją sam święty Gabriel a ona wierzy w to że był to św. Gabriel bo wie od Głosów że to był właśnie on. Dalej mówiła że pytała Głosów czy powinna podporządkować się Kościołowi ponieważ ludzie Kościoła się tego od niej domagali i Głosy powiedziały jej że jeżeli chce by Bóg jej pomagał to powinna słuchać we wszystkim jego. Po tym powiedziała że wie dobrze iż panem wszystkich jej uczynków jest zawsze Bóg a Diabeł nie miał nad nią nigdy żadnej władzy. Pytała jeszcze swych Głosów czy zostanie spalona i te Głosy odpowiedziały jej żeby słuchała Boga który przyjdzie jej z pomocą.

Ponieważ było coraz bardziej oczywiste że łagodną perswazją nie sprowadzi się oskarżonej na prostą drogę to coraz więcej asesorów było przekonanych o konieczności tortur. Tortury były ciężkim przeżyciem ale w ten sposób zmuszano oskarżonego do uległości i dzięki temu nie był karany stosem a więzieniem z którego mógł wyjść. Na tortury musieli jednak wyrazić zgodę Inkwizytor Le Maistre i biskup Cauchon. Le Maistre jednak milczał a Cauchon nie miał zamiaru nakazania torturowania jej bo to by mu wszystko popsuło bowiem szemrano by wówczas że to strach przed torturami doprowadził ją do uległości. Stawało się jasne że Cauchon nie godził się na tortury bo chciał zaszkodzić Karolowi VII. W każdym razie sędziowie zakończyli konkluzją że zważywszy na zatwardziałość jej duszy to istnieje obawa że tortury dadzą jej mało korzyści ale zdecydowano żeby odłożyć decyzję do czasu aż zasięgnie się opinii szerszej rady, czyli poddać sprawę pod głosowanie a było możliwe że pewna liczba ojców słuchających tylko swego obowiązku czy też darzących Joannę sympatią zagłosuje za torturowaniem jej co nie było po myśli Cauchon.

12 maja 1431 roku obydwaj sędziowie i jakiś tuzin francuskich doradców zebrało się w pałacu biskupa by debatować o celowości zastosowania tortur wobec Joanny. Przewodniczył Cauchon  który przyjął skromną postawę jakby pragnął przychylić się do opinii większości. Adwokat sądu w Rouen, Courcelles, nijaki Albert Morel i kanonik Nicolas Loiselleur opowiadali się za korzystnymi dla Joanny torturami. Ci trzej zwolennicy tortur wykazywali się pewną odwagą wyrażając głośno swą opinię i broniąc jej przed biskupem o którym wiedzieli że jest przeciwnego zdania. Loiselleur był ok. 40-letnim duchownym, przyjacielem Cauchon. Od początku procesu odwiedzał Joannę w świeckim ubraniu a od 3-ciego posiedzenia zasiadał ostentacyjnie wśród asesorów. Starał się ją przekonać do należytej religijności i do posłuszeństwa, wkrótce został jej powiernikiem. Cauchon popierał te kontakty bo równoważyły wpływ Warwicka.

Pozostali doradcy byli bardzo podzieleni a gdzieś w tle czaił się nieprzyjemny cień Warwicka. Dyskusja się przeciągała aż w pewnym momencie pojawił się dobrze widziany na dworze londyńskim teolog angielski Guillaume Haiton, mimo że nikt go nie zapraszał. To właśnie jego Warwick przysłał do Joanny przed kilkoma dniami gdy ta zaniemogła po zjedzeniu karpia by czuwał nad jej zdrowiem. Oświadczył że hrabia Warwick jest bardzo zaniepokojony o zdrowie Joanny z powodu jej niedomagania po spożyciu karpia oraz jej osłabienia będącego skutkiem pobytu w więzieniu i z tych powodów nie wytrzyma tortur i umrze. Dla Inkwizytora Le Maistre oznaczało to dylemat bo o ile Cauchon chciał uderzyć w nowego papieża Eugeniusza IV i mimo wszystko mógł zaakceptować tortury dla Joanny bo jej wyrzeczenie się pod wpływem tortur było i tak lepsze niż zupełny brak wyrzeczenia to dla Inkwizycji papież był bezpośrednim i szanowanym przełożonym a Eugeniuszowi IV bynajmniej nie zależało na stosie dla Joanny.

Poza tym to że oskarżona widziała świętych zbyt blisko siebie którzy na dodatek mówili dobrze po francusku, było w zasadzie przejawem ludowego przesądu i jeżeli chciało się ją skazać z powodu takiej błahostki to trzeba by było skazać cały lud bo jakiż to pastuch czy woźnica wyobraża sobie ortodoksyjnie swego świętego? Zresztą u wielu kanonizowanych czy beatyfikowanych też można było doszukać się jakiegoś źdźbła herezji. Uparta niewiedza nie jest przewiną i nawet te błahe wizje Dziewicy wcale nie dowodziły że jej Głosy były naganne bo wyobraźnia jest przewiną tylko wówczas gdy jest heretycka, a to właśnie należało udowodnić. Z drugiej strony nie można było pozwolić by wszyscy chrześcijanie słuchali jakichś paradoksalnych głosów boskich  nie troszcząc się ani o Boga ani o Diabła bo wówczas zamęt sięgnąłby szczytu.

Było jednak jasne że Joannie groził stos nie za herezję a była to sprawa wielkiej polityki. Zagrażała traktatowi w Troyes a poza tym dla Anglików była warta tyle co cała armia a okazja do pozbycia się  całej armii przy pomocy chrustu poświęconego przez kapłanów zdarza się niezmiernie rzadko. Jednak w tym co powiedział Haiton wszyscy w lot zrozumieli groźbę że nawet jeżeli Joanna wyrzecze się Głosów to i tak nie wyjdzie z więzienia żywa. Był to skutek poważnego naruszenia procedury na samym początku jakim było umieszczenie jej w świeckim wojskowym więzieniu pod „opieką” Warwicka. Oczywiście zrozumiał to Le Maistre który cały czas zachowywał rezerwę do procesu mało się odzywając i mógł uważać że ma czyste sumienie bowiem na początku, gdy przechodzono do porządku dziennego nad sprawą jej uwięzienia w świeckim więzieniu nie pełnił w trybunale oficjalnej roli. Zatem wziął pod uwagę to  co powiedział Haiton, nie zgodził się na tortury bo i tak nie miały sensu i zrezygnowano z nich.

 

Zakończenie debaty sądowej

Od końca kwietnia do początków maja 1431 roku do Rouen spływały opinie w sprawie 12 punktów Nicolasa Midi które Cauchon rozesłał w kwietniu do konsultacji różnym liczącym się gremiom. W tych przysłanych opiniach często padało stwierdzenie że oskarżona nie była w stanie dostarczyć żadnego dowodu na to że jej Głosy pochodziły z Nieba. W niedzielę 19 maja 1431 roku w kaplicy pałacu arcybiskupiego w Rouen odczytano przed obydwoma sędziami i ok. 50 asesorami najważniejszą opinię, tą Uniwersytetu Paryża. W niej ojcowie paryscy z wydziału teologii i prawa kanonicznego oświadczyli że Joanna jest winna w każdym z 12 punktów, zatem ojcom z Rouen nie pozostało już nic innego jak tylko przychylić się do opinii renomowanego Uniwersytetu. W ten sposób arsenał przeciwko Joannie, i tak już przytłaczający, był gotowy.

Spory dotyczące 12-tu punktów ucichły i Cauchon triumfował jednak nadal nie chciał jawnie skorzystać ze swych uprawnień do decydowania i zaaranżował drugie „upomnienie” Joanny w szerszym gronie mające dać jej ostatnią szansę przed ogłoszeniem decyzji o przekazaniu jej władzy świeckiej. Zależało mu na rozgłosie ale też chciał ostatecznie uciszyć kontrowersje i pokazać że nie jest na usługach Anglików. Zatem w środę 23 maja 1431 roku przyprowadzono Joannę do jednej z komnat zamkowych do której przybyli również obydwaj sędziowie a oprócz nich biskupi Therouane i Noyon, na których obecności Cauchon szczególnie zależało, a także Beaupere, Midi, Chatillon, Maurice oraz 2 innych zaufanych. Oskarżoną poinformowano że Uniwersytet Paryża zadekretował iż jest winna po czym Pierre Maurice zwrócił się bezpośrednio do niej i zaczął wyliczać popełnione przez nią błędy.

Długo mówił o tym jakie winy wynikają z każdego z 12 punktów i zaczął zaklinać Joannę by się ukorzyła, by odrzuciła swoje iluzje, zgodziła się z opinią Uniwersytetu Paryża i innych znających prawo boskie i święte księgi którzy przestrzegają przed dawaniem wiary zjawom albo podejrzanym nowinkom jeżeli nie mają wystarczającego oparcia w autorytetach świętych tekstów albo w znakach i cudach a te jej nie mają ani jednego ani drugiego a mimo to wierzy lekkomyślnie w te objawienia nie odwołując się do rady żadnego prałata ani uczonego człowieka Kościoła a powinna to zrobić biorąc pod uwagę jej skromny stan społeczny i prostotę jej wiedzy. Wszyscy spoglądali na Joannę. Jednak nie było widać po niej żadnego wahania a gdy jej zadawano pytania to powtarzała swoje i nie miała zamiaru zmienić swej linii obrony. W końcu biskup Cauchon zapytał promotora i Joannę czy mają coś do dodania.

Gdy powiedzieli że nie przystąpił do pisania krótkiego zwyczajowego conclusio In causa, czyli ceduły w której sędziowie oświadczają o zakończeniu debaty w związku z tym że strony zrezygnowały z przedłożenia nowych oświadczeń i zadecydowano o przekazaniu Joanny władzy świeckiej. Od następnego dnia wyrok i egzekucja miały stać się publiczne w najszerszym tego słowa znaczeniu. O ile procesy o herezję były w zasadzie dyskretne a nawet tajne to ogłaszanie wyroków i egzekucje były pomyślane tak by ucieszyć tłumy i umocnić ich ufność ale też by dać nauczkę. Obawiano się że dzień w którym proces stałby się publiczny a wyroki skazujące na śmierć tajne społeczeństwo chrześcijańskie byłoby zgubione. Warwick był zadowolony z takiego obrotu sprawy i jego córka, pani de Beauchamp, zajęła się Joanną. Umyto jej włosy, wykąpano ją, pocerowano i wyczyszczono jej ubranie, ciągle jednak męskie.

 

Wyrok

Wyrok na Joannę miał zostać ogłoszony w czwartek 24 maja 1431 roku, tym razem jak najbardziej publicznie. W tym celu wybrano plac na cmentarzu  Saint-Ouen przylegający do kościoła o tym samym wezwaniu bowiem była to najobszerniejsza wolna przestrzeń w mieście i mogła się tam zebrać maksymalna liczba gapiów na czym Warwickowi i Couchon niewątpliwie zależało, przy tym był otoczony murem co uniemożliwiało ewentualną akcję zbrojną „armaniaków”. W oznaczonym dniu, wczesnym rankiem, do celi Joanny przybył Beaupere i błagał ją by się ukorzyła zanim ogłoszenie wyroku nie uczyni jakiejkolwiek jej skruchy bezużyteczną. Do jego błagań przyłączyli się Chatillon i Maurice. Nic to nie dało zatem Joannę odprowadzono pod eskortą woźnego Massieu i straży do Saint-Ouen. Po raz pierwszy od przybycia do Rouen opuściła swoje więzienie zatem jej widok wywołał sensację, tym większą że ci co ją już widzieli to tylko dlatego że z nią walczyli albo ją sądzili.

Dla sędziów, asesorów i różnych osobistości wybudowano obszerną trybunę. Na niej zasiadł również Henri de Beaufort powszechnie uważany za „kardynała Anglii”, który dotąd przebywał w cieniu niby jako zwykły asesor. Naprzeciwko, obok wielkiego kamiennego krzyża u stóp którego stał kat z wozem i pomocnikami, wzniesiono o wiele mniejszą trybunę dla Joanny i to tam ją wprowadzono. Tą złowrogą imprezę zabezpieczała większa część angielskiego garnizonu stacjonującego w mieście ale żołnierze z trudem powstrzymywali cisnący się wokół tłum, raczej wrogi Joannie. Gdy ją przyprowadzono słońce było już wysoko i zebrany tłum już się niecierpliwił. Głos zabrał mistrz Gillaume Erard z Uniwersytetu Paryża i wygłosił stosowną do okoliczności mowę której mottem było: „Gałązka nie może unieść owocu jeżeli nie jest przymocowana do winorośli” ale głównym jej wątkiem były oskarżenia polityczne rzucane przeciwko „heretyckim” Walezjuszom i powolnego im kleru.

Ów Erard pojawił się na procesie dopiero 9 maja zatem niewiele z niego rozumiał i jego mowa była zapewne zainspirowana przez Warwicka który chciał skazania Joanny a nie chciał dopuścić by załamała się  przed ogłoszeniem wyroku bo tu na cmentarnym placu nie była już ani pod jego wpływem ani też pod wpływem Głosów. Zatem uprzednio podszepnął Erardowi by umieścił w swej mowie wiele agresywnych głupstw które musiały jątrzyć Joannę a przecież znał ją lepiej niż kto inny toteż gdy Erard atakował na przykład Karola VII, Joanna dotknięta do żywego unosiła się i mu przerywała przez to zamiast myśleć o własnej obronie broniła swego króla. Warwick i Cauchon zamiast wzywać ją do milczenia poprzestawali na dawaniu znaku Erard by mówił dalej. Erard znieważany i traktowany jak kłamca przez oskarżoną której życie chciał ratować starał się jak najprędzej zakończyć swą mowę i w końcu, w atmosferze powszechnego zdenerwowania, rozpaczliwym tonem skierował do Joanny apel by mu zaufała i odpowiedziała po raz ostatni na zadane jej pytanie: ukorzy się czy nie?

Ta wzburzona jeszcze atakami które musiał wycierpieć jej król odpowiedziała że za to co robiła i mówiła, dobrego czy złego, ponosi odpowiedzialność tylko ona sama i nie obciąża tym ani swego króla ani nikogo i jeżeli popełniła jakiś błąd to należy go przypisać tylko jej. Powtórzyła że wykonywała tylko wolę Boga i zdaje się tylko na Boga i papieża. Wówczas głos zabrał Cauchon i przypomniał Joannie że papież jest daleko a biskupi ciągle mają władzę w swych diecezjach a papież, by lepiej ją zagwarantować, utworzył trybunały kościelne od wyroków których można było apelować do niego ale tylko w przypadku rażących nieprawidłowości. A przecież w jej przypadku nie może być mowy o jakichkolwiek nieprawidłowościach bo czyż nie oszczędzono jej tortur, nie okazywano jej wiele cierpliwości, wyrozumiałości, nie udzielano jej nauk i wszelkich możliwych napomnień?

A i przed chwilą nie przerywano jej gdy grubiańsko przerywała szacownemu doktorowi którego Uniwersytet Paryża przysłał jej z pomocą. Trudno o bardziej szlachetnych, bardziej wyrozumiałych sędziów i o bardziej umiarkowaną  i sumienną w swych obowiązkach władzę świecką niż ta przed którą stanęła. Spokojny głos biskupa, który nigdy nie potraktował Joanny źle, podziałał na nią uspokajająco i gdy, według zwyczaju, trzy razy wezwał ją by okazała skruchę zaczęła się wahać ale wszyscy byli już zniecierpliwieni a tłum głucho szemrał, zatem biskup z miną pełną rezygnacji wyjął dwa pergaminy które miał przy sobie. Na jednym był wyrok skazujący, na drugim wyrok uniewinniający i polubowny, który również przygotował na wszelki wypadek. Przyjrzał się obydwu i zaczął odczytywać skazujący. Zapadła cisza jak makiem zasiał.

Jednak nie dokończył czytania bo przerwał mu je woźny Massieu krzykiem wzywając ponownie Joannę by się ukorzyła. Joanna była dobrze usposobiona do Massieu. Od lutego miał dostęp do jej celi i mógł z nią rozmawiać a Głosy nic przeciwko niemu nie powiedziały zatem zdobył sobie jej zaufanie i sympatię toteż jego apel podziałał na nią otrzeźwiająco, tym bardziej że już zdążyła ochłonąć od zacietrzewienia jakie wywołał u niej Erard. Interwencja Massieu uświadomiła jej niebezpieczeństwo, zrozumiała że to nie przelewki i, przerażona, wyraziła gotowość do ukorzenia się. Gdy zaczęto ją dopytywać oświadczyła żałosnym głosem że chce przestrzegać tego co nakazuje jej Kościół a jeżeli chodzi o Głosy to odwołuje się do sędziów i kleryków. Możliwe że nagle doszła do wniosku że lepiej się ukorzyć niż być spaloną. Erard miał już naszykowaną stosowną cedułę o ukorzeniu się zatem wyjął ją i odczytał a Joanna podpisała się na niej krzyżykiem.

Joanna podpisuje akt ukorzenia się

Później poddawano w wątpliwość autentyczność tego krzyżyka argumentując że potrafiła się podpisywać. Cauchon widząc że Joanna podpisała a czytania wyroku nie dokończył schował pergamin z wyrokiem skazującym a wyjął drugi, z przebaczeniem, i zaczął odczytywać ten. Wtedy doszło do zamieszania. Anglicy siedzący na trybunie zerwali się jak jeden mąż i zaczęli wrzeszczeć na Cauchon: „Co to za biskup który nie potrafi doczytać do końca wyroku i pozwala by czarownica która urządza sobie kpiny się pojednała?”. Żołnierze zabezpieczający zgromadzenie również krzyczeli potrząsając przy tym bronią, tłum wrzał. Sekretarz króla Anglii Laurent Calot wręcz krzyczał że Cauchon to zdrajca. Ten zaś, o którym już „armaniacy” krzyczeli że zaprzaniec, poczuł się dotknięty do żywego, zerwał się z miejsca i powiedział do Warwick że żąda przeprosin bo inaczej umywa ręce od tego procesu. W końcu przede wszystkim był na służbie Kościoła.

Warwick uznał że sprawy zaszły za daleko, wstał, surowo skarcił Calot i stanowczo oznajmił że Cauchon postępował zgodnie z prawami Kościoła i nakazami sprawiedliwości, że Kościół swych łask nigdy nie posuwał za daleko i obwiniony powinien być dopuszczony do skruchy  wbrew wszystkim i przeciwko wszystkim itd. Jego interwencja podziałała na rodaków jak zimny prysznic, zapanował spokój, usatysfakcjonowany Cauchon usiadł i we względnym spokoju zaczął odczytywać sentencję przebaczającą która kończyła się słowami:

„… Ponieważ, często miłosiernie upominana, w końcu, z pomocą Boga, po tak długim oczekiwaniu, wróciłaś na łono naszej świętej matki Kościoła. I odwołałaś własnymi ustami swoje błędy ze ściśniętym sercem i szczerym poczuciem winy (…) uwalniamy cię tym samym od ekskomuniki która cię pętała. Jednak jeżeli wrócisz do Kościoła ze szczerym sercem i szczerą wiarą i jeżeli będziesz przestrzegała tego co ci nakazujemy i nakażemy. Jednak ponieważ niejednokrotnie zuchwale występowałaś przeciwko Bogu i św. Kościołowi, jak to dopiero co przypomniano, skazujemy cię ostateczną sentencją byś odbyła zbawczą pokutę dożywotniego więzienia, o bolesnym chlebie i wodzie smutku, byś opłakiwała to czego się dopuściłaś i dzięki temu nie popełnisz już nic co by zmusiło cię do płaczu, nasza łaska i nasza władza moderowania kary pozostaje niewzruszona”.

Jednak to co zrobił Cauchon było dziwne. Przecież gdyby w zaistniałej sytuacji nie wziął pod uwagę skruchy oskarżonej, równie spóźnionej co wątpliwej, to nikt by mu już niczego nie zarzucił a umocniłby tym samym swoje stosunki z Anglikami. Wiedział dobrze że sprawa Joanny była niezmiernie istotna dla przestrzegania traktatu w Troyes jednak od początku był przekonany że sam doprowadziłby ją do pożądanego celu ale ze stosownym taktem bo w grę wchodziła zarówno reputacja Kościoła jak i jego samego. Zależało mu na ukryciu politycznego charakteru procesu a Warwick ze swymi różnymi ciemnymi machinacjami mieszał się do niego i niweczył jego starania a już publicznie wygłoszona pod jego wpływem mowa Erarda była zupełnie sprzeczna z jego intencjami bo Cauchon w ogóle nie chciał żeby wspominano o Karolu VII, Walezjuszach czy o ojcach z Poitiers by nie akcentować politycznego charakteru procesu.

Te rozbieżności z Warwickiem mogły go skłonić do takiej a nie innej decyzji ale trzeba pamiętać że wielką ambicją Cauchon było arcybiskupstwo Rouen, szczególnie po tym jak biskupstwo Beauvais stało się dla niego siedzibą In partibus z powodu Joanny i możliwe że stronnicy Eugeniusza IV  przebywający wówczas w Rouen obiecali mu je w imieniu papieża. Możliwe również że wzięło u niego górę poczucie subordynacji wobec nowego papieża. Czym innym było zwalczanie kandydatury kardynała Sieny do tiary papieskiej a czym innym podporządkowanie się mu gdy już został wybrany na papieża. Jednak to przebaczenie miałoby praktyczny sens gdyby Joannę po wygłoszeniu tej sentencji przeniesiono do więzienia kościelnego, co zresztą z tej sentencji wynikało. Warwick nie zamierzał jednak tego respektować, przynajmniej na razie, i to nie tylko z pobudek politycznych ale również z uwagi na starą antyczną prawdę, że dyscyplina wojskowa ma swoje granice.

Po tym jak Cauchon udzielił Joannie rozgrzeszenia Warwick poczuł że nie trzyma już swoich żołnierzy w garści. Śmierć Joanny, powszechnie zabobonnie uważana za zbawienną, miała również i lokalne znaczenie bo pozwalała mu jako dowódcy w Rouen na utrzymanie swego autorytetu i władzy nad swymi zrozpaczonymi żołnierzami. Zatem wysłał swych ludzi by ją zabrali do wojskowego więzienia. Kiedy Estivet podszedł do niej by ją tam zaprowadzić doszło na oczach wszystkich do sceny bo Joanna zaczęła się szarpać i wyrywać będąc przekonaną, nie bez słuszności zresztą, że po ukorzeniu się zostanie uwięziona w kościelnym więzieniu. Nie chciała wrócić do kajdan w zamku. W końcu jednak uległa i tłum zaczął się powoli rozchodzić. Na zwyczajowy festyn z okazji takiej uroczystości nikomu nie było spieszno bowiem należało się spodziewać że, zgodnie z tradycją Lancasterów, będzie skromny a Ojcowie musieliby jeszcze wycierpieć groźną postawę angielskiej soldateski popartą wyciągniętymi mieczami i wysłuchiwać oskarżeń że strwonili pieniądze króla.

Nawiasem mówiąc możliwe że zasłużyli na wiele zarzutów w ogóle ale nie na roztrwonienie pieniędzy króla bo każdy z asesorów dostawał za obecność nędzne 20 sous dziennie. Joanna po powrocie do zamku  przebrała się bez oporu w kobiecy strój i ogolono jej głowę. Zrobiono to niby ze względów higienicznych ale przede wszystkim dlatego że miała męską fryzurę a kobieta łysa to jednak kobieta której włosy przecież odrosną. Możliwe że chciano by w ten sposób zapomniano o jej przebieraniu się za mężczyznę i przez to jej pomóc. Później odwiedzili ją Inkwizytor Le Maistre, Loiselleur, Courcelles, Isambard de la Pierre, Midi i kilku innych.

Wszyscy byli uderzeni jej spokojem i uległością, zachęcali ją by trwała w swym postanowieniu przestrzegając ją uczciwie że gdyby je zmieniła to Kościół ją opuści i wyda świeckiemu ramieniu a wówczas jako recydywistka zostałaby niechybnie spalona. Loiselleur pouczył ją przy tym że recydywa dotyczy każdej herezji, dużej i małej. Gdyby było inaczej to pociągnięci do odpowiedzialności winni występku jakiejś herezji ujętej w katalogu wyrzekaliby się po kolei wszystkich herezji z tego katalogu co trwałoby w nieskończoność i dzięki temu wybiegowi całe swoje życie sialiby zarazę świecie chrześcijańskim.

 

Joanna wraca do błędów

Wieczorem w sobotę 26 maja 1431 roku Inkwizytor Le Maistre dowiedział się że Joanna odwołała swoje ukorzenie się przed Kościołem i by to zaznaczyć zaczęła z powrotem ubierać się po męsku. Natychmiast udał się do niej z kilkoma innymi by ją przestrzec przed konsekwencjami nieostrożnego odwołania swego ukorzenia się i udzielić jej lekcji. Nic jednak nie osiągnął. Nie bardzo wiadomo co skłoniło Joannę do zmiany postanowienia. Bez wątpienia ceduła którą podpisała krzyżykiem w Saint-Ouen była krótka ale też nie budziła wątpliwości. Trudno zatem powiedzieć by zupełnie nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji tego co robi. Na jej postanowienie wpłynęły zapewne szachrajstwa Warwicka. Możliwe że ponownie  zainscenizował spektakl z głosami a nawet z różnymi dodatkowymi efektami takimi jak grająca lira czy zapach kadzideł i Joanna przejęła się wysłuchując w swej celi Głosów które ze szlochem ale w ostrych słowach wyrzucały jej zdradę.

Jeżeli nawet w czwartek 24 maja pod wpływem Cauchon zaczęła mieć wątpliwości co do Głosów to mogła o tych wątpliwościach zapomnieć ponieważ słyszała Głosy już od dawna, na długo zanim zetknęła się z Warwickiem, a tak długa zażyłość z Głosami nie znika z dnia na dzień. Poza tym Joanna bardzo ceniła swoje dziewictwo i czuła wręcz chorobliwy strach przed gwałtem a wiedziała do czego zdolni są żołnierze i obawiała się że gdy znajdzie się w angielskim wojskowym więzieniu gdzieś w jakiejś zapomnianej angielskiej baszcie to prędzej czy później zostanie zgwałcona i nikt nie doniesie o tym Kościołowi który nieodpowiedzialnie pozostawił ją w rękach Anglików. W tym przekonaniu utwierdzał ją jej strażnik John Grey który stale jej powtarzał: „Jak tylko się znajdziesz u nas w Anglii to każdy będzie cię mógł przelecieć a nie będziesz już miała złych duchownych by się im poskarżyć!”.

Poza tym była cały czas przykuta a jeżeli mając 20 lat żyje się długo w kajdanach to naśladowanie Chrystusa zaczyna ciążyć i mogą się rodzić myśli samobójcze a o tym że już takie myśli ją nawiedzały może świadczyć choćby jej skok w Beaurevoir przed rokiem. Jednak na samobójstwo własnymi rękami nie pozwalała jej pobożność i jeżeli chciała umrzeć by oszczędzić sobie późniejszych cierpień to musiała posłużyć się w tym celu sędziami i asesorami prowokując ich by wydali na nią wyrok. Pokonała zatem strach przed stosem i go zaakceptowała bo było to jednorazowe męczeństwo zamiast ustawicznego cierpienia do końca życia w angielskim więzieniu wśród ustawicznych gwałtów. Te 3 wymienione wyżej powody są prawdopodobne ale trudno powiedzieć który zadecydował, chociaż możliwe że były jeszcze inne i każdy z nich w jakimś stopniu przyczynił się do podjęcia przez Joannę fatalnej decyzji.

Biskup Cauchon, zaalarmowany powrotem Joanny do błędów, wysłał do niej nazajutrz, w niedzielę, delegację w skład której weszli Beaupere i Midi by ją przestrzec i, na ile to możliwe, przekonać ją by odwołała swój złowrogi powrót do herezji. Jednak żołnierze, mocno poirytowani, nie wpuścili ich. Powołana została zatem druga delegacja w której znalazł się notariusz Manchon i Andre Marguerie który był doradcą króla Anglii i miał licencjat z prawa cywilnego. Jednak gdy zaczął dopytywać się o okoliczności w jakich Joanna powróciła do męskiego ubioru soldateska omal go nie rozszarpała i delegacja znowu nie została wpuszczona. Biskup Cauchon, poirytowany tym że nie wpuszczono jego delegacji udał się do Joanny osobiście w poniedziałek 28 maja 1431 roku w towarzystwie Inkwizytora Le Maistre a także Courcelles, d’Islambard de la Pierre, Nicolas Venderes i Guillaume Haiton. Venderes miał licencjat z prawa kanonicznego i był p.o arcybiskupa Rouen po śmierci Louis d’Harcourt, bardzo pilnie śledził proces i był najznamienitszym duchownym w Rouen, przynajmniej w teorii.

Guillaume Haiton miał u Anglików na tyle reputacji że można było mieć nadzieję że tej delegacji uda się to co nie udało się dwóm poprzednim, to on m.in. przygotowywał małżeństwo Henryka V z siostrą Karola VII, Katarzyną. I rzeczywiście ta delegacja została przyjęta. Warwick przysłał im eskortę która doprowadziła ich do celi Joanny. Z nimi był również notariusz oraz John Grey. W protokołach pisze że najpierw zapytano Joannę czy to prawda że bierze z powrotem na poważnie swe iluzje dotyczące rzekomych objawień których już się wyrzekła  i czy od czwartku słyszała głosy św. Katarzyny i św. Małgorzaty. Odpowiedziała że tak i że słyszała Głosy. Gdy ją zapytano co jej powiedziały odpowiedziała że Bóg kazał jej przekazać za ich pośrednictwem iż jest bardzo zmartwiony zdradą jakiej się dopuściła wyrzekając się Głosów i odwołując swoje słowa by ocalić życie i że pozwoliła na potępienie się dla ocalenia życia.

Poza tym od czwartku Głosy zapewniały ją że popełniła wielką zbrodnię wyznając że nie zrobiła tego co zrobiła. Później powiedziała że wszystko co powiedziała i czego się wyrzekła w czwartek zrobiła tylko ze strachu przed ogniem. Zwrócono jej wówczas uwagę że gdy się wtedy wyrzekała przed wzniesioną trybuną w obecności ludu to powiedziała że kłamliwie się chwaliła iż Głosy były naprawdę Głosami św. Katarzyny i św. Małgorzaty o ogniu nie wspominała. Na to odpowiedziała że nie rozumiała wówczas tego co mówi i robi i nie rozumiała że w ten sposób zaprzeczała objawieniom św. Katarzyny i św. Małgorzaty a wszystko co zrobiła zrobiła ze strachu przed ogniem. Później oświadczyła że woli odbyć swą karę raz, czyli umierając, niż cierpieć w więzieniu co będzie trwało dłużej. (…) Jeszcze później powiedziała że jeżeli sędziowie zechcą to założy strój kobiecy ale do tego ograniczy swoje ukorzenie się.

Takie oświadczenia oznaczały w świetle prawa  niepoprawną recydywistkę (relapsa). Zdanie wypowiedziane podczas przesłuchania  „wolę swą karę odbyć jeden raz” było szczególnie charakterystyczne. Co do powrotu do męskiego stroju to przypisywała temu drugorzędne znaczenie. Gdy ją zapytano kiedy i dlaczego z powrotem zaczęła się ubierać po męsku po tym jak z tego zrezygnowała i ubrała się po kobiecemu odpowiedziała że przyjęła ten strój z własnej woli, nikt jej do tego nie zmuszał i że woli ten strój od stroju kobiecego. Powiedziano jej wówczas że przysięgła iż nie będzie się ubierać po męsku, odpowiedziała że nigdy nie zdawała sobie sprawy iż przysięgła że nie będzie się ubierała po męsku. Gdy ją ponownie zapytano dlaczego ponownie zaczęła się ubierać po męsku odpowiedziała że jest to bardziej stosowne i odpowiednie ponieważ przebywa wśród mężczyzn.

Później dodała że zaczęła się ubierać po męsku ponieważ nie dotrzymywano tego co jej przyrzeczono, mianowicie tego że będzie mogła chodzić na mszę, przyjmować Ciało Chrystusa i że zdejmie się jej łańcuchy. Gdy ją zapytano czy ponownie wyrzecze się Głosów i zacznie ubierać się po kobiecemu odpowiedziała że woli umrzeć niż przebywać w żelaznych okowach i że jeżeli umieści się ją w stosownym więzieniu z kobietą strażniczką to będzie uległa i zrobi to co zechce Kościół. Biorąc pod uwagę te jej zeznania to trudno uwierzyć żeby nie rozumiała znaczenia odwołania wyrzeczenia się swoich Głosów i powrotu do męskiego stroju. Po wysłuchaniu jej tego dnia nie było już wątpliwości że popełniła recydywę. Nazajutrz, we wtorek 29 maja 1431 roku, w kaplicy pałacu arcybiskupa Rouen zebrało się 36 asesorów oraz biskup i Inkwizytor by oficjalnie zadecydować o jej sprawie.

Decyzja o przekazaniu jej świeckiemu ramieniu była jednomyślna i oznaczała dla niej stos jako niepoprawnej recydywistce. Czytając protokoły można odnieść wrażenie że do tej decyzji przekonała wszystkich opinia opata Fecamp i benedyktyna Gilles de Duremont ale tak naprawdę to sprawa przybrała taki obrót że ojcowie nie mogli wydać innego postanowienia. Za śmiercią głosowali nie tylko asesorzy którzy nie mieli krzty sympatii dla Joanny ale również ci co byli jej mniej lub bardziej życzliwi a w każdym razie  tacy którzy zachowywali bezstronność jak: Chatillon, Marguerie, Courcelles, Maurice, Isambarde de la Pierre, a nawet medycy Tiphaine i Guillaume de la Chambre którzy ją leczyli a medycy rzadko życzą źle swojej pacjentce. Tego samego dnia nowo wybrany papież Eugeniusz IV opuścił Rzym i udał się do Florencji bo w Rzymie czuł się zagrożony przez bratanków swego poprzednika Colonna. I tak o ile jeden papież zmarł w przeddzień otwarcia publicznego procesu Dziewicy to drugi musiał uchodzić z Rzymu w przededniu jej egzekucji.

 

Egzekucja.

W środę 30 maja 1431 roku rankiem do Joanny przyszedł brat Martin i oznajmił że jej godzina wybiła. Ogarnęło ją przerażenie, zaczęła wydawać okropne jęki, oskarżała biskupa że jest winien jej śmierci bo gdyby była w więzieniu kościelnym to by jej to nie spotkało. Przywieziono ją na plac Vieu-Marche. Był to właściwie niewielki placyk koło kościoła Saint-Michel. Wzniesiono tam dwie trybuny: jedną dla sędziów, asesorów i dygnitarzy kościelnych, drugą dla bailiwa oraz osobistości cywilnych i wojskowych. Były jeszcze dwie estrady: jedna dla Dziewicy, druga dla kaznodziei. Stos ułożono wysoko, na gipsowym cokole tak żeby nikt nie stracił widowiska. Na słupie stosu był plakat na którym pisało: „Joanna, która kazała nazywać się dziewicą, kłamczucha, złoczynnica, oszukująca lud, demoniczna, zabobonna, bluźniąca Bogu, pyszna, niewierząca, bałwochwalczyni, okrutna, rozpasana, wywołująca diabły, apostatka, schizmatyczka, heretyczka”.

Całą tę strefę oddzielali od tłumu uszeregowani żołnierze. Ich posterunki były ustawione również na kilku ulicach miasta by przyglądali się idącym na widowisko ludziom. Joanna była z ogoloną głową w długiej sukni, tak jak sobie tego zażyczyła. Widać było po niej przerażenie, nie miała krzty pewności siebie która ją zazwyczaj dotąd cechowała. Gdy wszystko było gotowe głos zabrał Nicolas Midi i wygłosił mowę na podstawie pierwszego listu św. Pawła do Koryntian na temat: „Jeżeli jeden członek cierpi to inne cierpią razem z nim”. Później, z ojcowską dobrocią, zabrał głos biskup Cauchon przypominając skazanej że niejednokrotnie uprzedzano ją by myślała o zbawieniu duszy, by zastanowiła się nad swymi występkami i szczerze ich żałowała, że on sam apelował do niej by uwierzyła radom klerków i znacznych osób  którzy ją nauczali i oświecali a szczególnie dwóch szacownych braci kaznodziei którzy i teraz są przy niej a także że i on sam nie szczędził jej napomnień i zbawiennych rad.

Ci dwaj dominikanie o których wspomniał Cauchon to byli Martin Ladvenu i Isambard de la Pierre. Na koniec Cauchon odczytał ostateczną sentencję w imieniu Pana itd. że za każdym razem kiedy gangrena herezji uporczywie ogarnia jakiś członek Kościoła i przemienia go w członek Szatana należy starannie i gorliwie zadbać by inne części mistycznego ciała Chrystusa nie uległy tej niebezpiecznej zgniliźnie. Dalej mówił że zasady ustalone przez Świętych Ojców ustalają że lepiej jest oddzielić zatwardziałych heretyków od społeczności sprawiedliwych niż żywić te żmije na łonie Kościoła z wielkim niebezpieczeństwem dla wiernych. Cała ta mowa kończyła się w jak najbardziej klasyczny sposób, że Joanna ponownie popadła w swe poprzednie błędy zatem z powrotem podlega sentencjom i ekskomunikom którymi poprzednio została ukarana i stała się recydywistką (relaps) i heretyczką.

Dalej mówił że na podstawie tych ustaleń osądzono że tak zgangrenowany członek  musi być odrzucony od społeczności kościelnej, oddzielony od jej ciała, zatem należy ją przekazać władzy świeckiej prosząc ją by potraktowała ją wyrozumiale a jeżeli okaże oznaki prawdziwej skruchy to otrzyma sakramenty pokuty. Po odczytaniu sentencji Midi powiedział do Joanny niczym spowiednik odprawiający pokutnicę: „Idź w pokoju droga córko”, po czym z boleścią dodał: „Twoja matka Kościół nie może cię już chronić”. I tak spowiedź przemieniła się w egzekucję. Najpierw nałożono jej na głowę nakrycie na którym było wypisane jakby streszczenie całej sprawy: „Heretyczka, recydywistka (relaps), apostatka, bałwochwalczyni”. Po tym oskarżoną zaprowadzono przed bailiwa otoczonego jego sierżantami. Była to osobistość która miała wygłosić świecką sentencję wyroku.

Jeanne d'Arc au bûcher, miniature(Les Vigiles de Charles VII, manuscrit réalisé par Martial d'Auvergne en 1477-1483, BNF)

Egzekucja Joanny d’Arc

Joanna wymieniła z nim kilka słów a w tym czasie masa klerków i sędziów, za wyjątkiem Ladvenu i d’Isambard, zaczęła się usuwać na bok by zaznaczyć że sprawa przestala ich dotyczyć i nastał czas świeckiego ramienia. Bailiw kazał odprowadzić Joannę na stos nie odczytując żadnej sentencji mimo że był to jego obowiązek. Zrobił to celowo ale zapewne miał poparcie Warwicka bo inaczej nigdy nie ośmieliłby się pominąć odczytania sentencji. Warwickowi natomiast zależało żeby żadna sentencja świecka nie była odczytana by wszyscy zrozumieli że to nie Anglia pali Dziewicę ale Kościół francuski który powinien być dumny z tego że spełnił swój obowiązek wydając wyrok i na nic tu hipokryzja świeckiego ramienia kojarzonego z Anglią. Kryła się za tym również próba zwalenia całej odpowiedzialności na Cauchon a może nawet i zniewaga w niego wymierzona za to że sprawił mu tyle kłopotów podczas procesu.

Jednak tak skandaliczne odstępstwo od norm mogło się przyczynić do anulowania procesu bowiem Kościół przywiązywał ogromną wagę to demonstrowania swej niewinności odnośnie śmierci recydywistów (relapsów). Zatem Joannę zaprowadzono na stos i przywiązano ją do słupa. Zaczęła wzywać św. Michała a wówczas normandzki Mont-Saint-Michel ciągle bronił się przeciwko Anglikom. Brat Isambard poszedł do kościoła Saint-Sauveur, przyniósł stamtąd wielki krzyż używany w procesjach  i wzniósł go wysoko przed oczy Dziewicy. Ta miała już na piersi mały krzyżyk z dwóch drewienek który zrobił dla niej jakiś miłosierny Anglik. Brat Ladvenu modlił się. Było już koło południa, żołnierze zaczynali być głodni i niecierpliwili się zatem Warwick dał znak i kat podpalił stos. Joanna nawet nie została uduszona przed egzekucją bo Warwick powiedział że stos jest zbyt wysoko ułożony żeby kat mógł to zrobić bo musiałby spłonąć razem z nią.

Na stosie przy Joannie stał Massieu i był na nim tak długo jak tylko mógł wytrzymać. Gdy dym zaczął ją przesłaniać ta patrząc przerażonym wzrokiem na krzyż zaczęła krzyczeć „Rouen! Rouen! Bardzo się boję żebyś nie odcierpiał za moją śmierć!”. Później powtarzała jeszcze „Jezu! Jezu!” aż zaczęła przeraźliwie krzyczeć co żołnierze i tłum przyjęli triumfalnie. W końcu stos rozpalił się na dobre i Joanna zamilkła. Warwick kazał wrzucić popioły do Sekwany i te łagodnie spłynęły w stronę Anglii. Tłum się rozszedł a ponieważ ogień budzi pragnienie to wielu udało się do pobliskich oberż.
Jej egzekucja odbiła się szerokim echem o czym świadczy to że zajmuje dużo miejsca w korespondencji Henryka VI (czyli Bedforda) z cesarzem, królami, diukami i innymi chrześcijańskimi władcami  ale też i z prałatami, hrabiami, pozostałą szlachtą królestwa Francji, Uniwersytetem Paryża, który zresztą streścił sprawę na użytek papieża, cesarza, kardynałów i aktywistów Walezjuszy.

Henrykowi VI (Bedfordowi) bardzo zależało by panowało powszechne przekonanie że Joanna została spalona jako heretyczka bo to sugerowało że jego przeciwnik Karol VII swe sukcesy zawdzięczał heretyczce, jeżeli nie czarownicy. Jednak wśród etykiet jakimi obłożono ją podczas egzekucji było również napisane że jest schizmatyczką. To zaś uderzało w politykę Eugeniusza IV który dążył do porozumienia z Kościołem Wschodnim bo przecież egzekucja Joanny jako schizmatyczki mogła zostać uznana za precedens oznaczający że będzie się paliło wszystkich schizmatyków. Rozpowszechniano różne wersje które miały łagodzić tą wymowę. Jedna z nich mówiła że wczesnym rankiem przed egzekucją do Joanny przyszli obydwaj sędziowie i kilku asesorów by jej udzielić ewentualnie eucharystii i Martin Ladvenu, za specjalnym upoważnieniem biskupa, przyznał jej oficjalnie sakramenty pokuty i Eucharystię.

To zaś oznaczało że podporządkowała się Kościołowi, zatem że nie była schizmatyczką, czyli tak jak sobie tego życzył Eugeniusz IV. Tak naprawdę to jest dość wątpliwe żeby ta wizyta wczesnym rankiem u Joanny w dzień egzekucji miała rzeczywiście miejsce a jeżeli nawet to nie wiadomo jaki miała przebieg. Jest co prawda sprawozdanie z tej wizyty ale wszystko opiera się na ustnych zeznaniach 7 świadków datowanych dopiero na 7 czerwca 1431 roku których notariusz Manchon nie chciał autoryzować. Inna wersja mówi że tuż przed egzekucją Joanna uklękła i rzewnie płacząc prosiła o przebaczenie wszystkich sędziów, asesorów, króla Francji i Anglii, króla Francji po prostu, książąt krwi, żołnierzy angielskich i francuskich itd. bo mimo najlepszej dobrej woli zawsze popełnia się jakiś grzech wobec bliźniego i powinno się prosić Boga o przebaczenie za grzechy z których nie zdajemy sobie sprawy a które popełniliśmy mimowolnie nie wiedząc że czynimy zło, albo za te które popełniliśmy celowo sądząc że robimy dobrze.

Takie stanowisko można znaleźć we wschodniej  mszy Jana Chryzostoma i rozpowszechnianie tej wersji też mogło służyć sprawie pojednania obu Kościołów. Jednak nic nie przyćmiło faktu że spalono Joannę również jako schizmatyczkę. Może tu należy szukać wyjaśnienia słów jakie w 1453 roku podczas oblężenia Konstantynopola przez Turków wypowiedział bizantyjski minister, megaduks Łukasz Notaras że: „Wolę widzieć turecki turban w mieście niż mitrę papieską”. Było to 22 lata po wydaniu wyroku na Joannę a upadek Konstantynopola nastąpił dokładnie w okrągłą rocznicę jego wydania, bo 29 maja.

 

Epilog

Mimo wyroku skazującego Joannę to jednak jej legenda trwała a koronacja Karola VII w Reims nadal robiła wrażenie toteż poniewczasie postanowiono o koronacji na króla Francji Henryka VI Lancastera i ta miała miejsce 16 grudnia 1431 roku ale w katedrze Notre Dame w Paryżu. Był na niej Cauchon ale była to już imitacja koronacji Karola VII w Reims i przywiązywano do niej o wiele mniej uwagi. Jednak sojusznik Walezjuszy, papież Eugeniusz IV, zaczął mieć problemy ze swoją rodzinną Wenecją. Miała pieniądze które rzucone na szalę w 1429 roku uratowały Walezjuszy ale w Wenecji było inaczej niż w prawie wszystkich ówczesnych państwach europejskich. Tam państwo musiało się wyliczyć z każdego dukata i sumy jakie szły do Francji nie mogły przejść niezauważone. Poza tym w Wenecji nigdy nie pozwalano papieżowi na zbytnie ingerencje, nawet jeżeli był Wenecjaninem, toteż wielu zaczynało zadawać sobie pytanie czy dalsze angażowanie się w konflikt we Francji służy weneckim interesom i jesienią 1431 roku doszło w Wenecji do pewnych zaburzeń politycznych.

W połowie października 1431 roku dokonano wielu aresztowań. Wśród uwięzionych znalazł się senator Tradenico, który kierował zachodnią polityką Wenecji. Zarzucono mu że prowadził jakieś działania polityczne za plecami signorii a pewnie i za to że zaangażował finansowo Wenecję w wojnę we Francji. Aresztowany został również brat Eugeniusza IV, Angelo Condulmer. Na początku grudnia 1431 roku Tradenico został skazany i ucięto mu głowę na weneckim „piazetta”. Angelo Condulmer uratował głowę ale tylko dlatego że był bratem papieża, co nie uchroniło go przed więzieniem. Natomiast sprawy Walezjusza, Karola VII, szły coraz lepiej. W 1435 roku pogodził się wreszcie z diukiem Burgundii któremu zapłacił honorową grzywnę za zabójstwo jego ojca Jana Nieustraszonego w zamian diuk Burgundii został dożywotnio zwolniony z obowiązków wasalnych wobec króla Francji.

To pojednanie sprawiło że Anglicy stracili swego najlepszego sojusznika we Francji i odtąd ich sytuacja tylko się pogarszała. Już w kwietniu 1436 roku Paryż otworzył Karolowi VII bramy. Wkrótce Karol VII stał się tak silny że mógł uregulować stosunki Francji z Rzymem i „Pragmatyczna Sankcja” zawarta w 1438 roku w Bourges oddawała finanse Kościoła Francji w ręce jej króla. Natomiast papież Eugeniusz IV nie odnosił sukcesów. W 1439 roku doprowadził do dramatycznego soboru we Florencji podczas którego robił rozpaczliwe wysiłki by uzyskać od Greków ich powrót na łono Kościoła. Cesarz Konstantynopola Jan VIII Paleolog i jego patriarcha Józef w próżnej nadziei że otrzymają pomoc z zachodu  przeciwko Turkom półgębkiem przyjęli Akt unii który jednak wkrótce został z odrazą odrzucony przez ich lud i kler.

18 grudnia 1442 roku zmarł w Rouen Pierre Cauchon a 23 lutego 1447 roku papież Eugeniusz IV. Jednak dobra passa Karola VII trwała nadal. W listopadzie 1449 roku Rouen otworzyło mu bramy i dokumenty procesu Joanny znalazły się w jego rękach. Rok później, w kwietniu 1450 roku, Anglicy przegrali pod Formigny i stracili Normandię. Karol VII doszedł wówczas do wniosku że nadszedł czas by zająć się procesem Joanny i 7 listopada 1450 roku rozpoczęto na rozkaz papieża, wówczas Mikołaja V, jego rewizję. Był to jedyny przypadek w średniowiecznej historii Inkwizycji żeby poddano rewizji proces Inkwizycji. Ale by to było możliwe potrzeba było 9 lat dobrej passy Karola VII który musiał najpierw zdobyć Paryż, Rouen, Bordeaux, wygrać wiele bitew, i dopiero sprawiedliwość miała wreszcie szanse by zatriumfować.

Na ten proces rewizyjny wzywano różnych świadków ale podczas całej procedury usilnie starano się by nie wspominano o Głosach które zajmowały tyle miejsca w krótkim życiu Joanny ale które Kościół traktował nieufnie i które Karola VII bardzo irytowały. Świadkowie jeden przez drugiego podkreślali pobożność i rzekomą ortodoksyjność Joanny ale o Głosach prawie nic. Na ponad 130 świadków na palcach jednej ręki można było policzyć tych którzy ośmielili się coś mimochodem o nich wspomnieć a jeszcze rzadsze, za to zawsze bojaźliwe, były wszelkie aluzje do materialnego, nie głosowego, objawiania się Joannie świętych i aniołów. Polityka wyniosła Głosy najpierw na szczyty po to by o nich całkowicie zapomniano. Joannę przedstawiano jako prostą wiejską dziewczynę z typową dla takich wyobraźnią która kazała jej wierzyć w kontakty z zaświatami.

Ponieważ Cauchon już nie żył to całą winę zwalano na niego. Oskarżano go o rzeczywiste i wyimaginowane występki, przymilnie wyrażano się o odrazie Świętej Inkwizycji do tej sprawy. Starano się wmawiać jakoby asesorzy byli terroryzowani przez Anglików. Żeby przykryć drażliwą sprawę jej recydywy dużo uwagi poświęcono sprawie jej męskiego ubioru. Zeznania świadków były tu sprzeczne. Jedni mówili że Joannę zmuszono by ponownie przyjęła strój męski, inni że sama chciała by bronić się przed próbami gwałtu, jakby taka ostrożność mogła się na coś przydać. By należycie ocenić te dwie absurdalne tezy wystarczy zdrowy rozsądek: ceremonia egzekucji trwała 3 godziny i skazana miała dość czasu by wykrzyczeć to co chciała. Gdyby ją ktoś zmuszał do ponownego przyjęcia stroju męskiego to na pewno by to wykrzyczała przed całą publicznością a jeszcze głośniej by krzyczała gdyby ją zgwałcono.

Rozreklamowanie widowiska nie pozwalało Anglikom ani na jedno ani na drugie. Z protokołów wynika że Joanna dobrowolnie powróciła do swego męskiego stroju a uporczywa obawa przed gwałtem dotyczyła tylko bliżej nieokreślonej przyszłości. Rewizja procesu Joanny z Rouen zakończona została 7 lipca 1456 roku anulowaniem wyroku z 1431 roku. Jej i jej rodzinie przywrócone zostało dobre imię a Karolowi VII honor. W czerwcu 1451 roku Karol VII zajął Bordeaux. Co prawda rok później Anglicy je odzyskali przy współudziale tamtejszych mieszczan ale był to ich przejściowy sukces bo w lipcu 1453 roku wojska Karola VII pokonały wojska angielskie pod Castillon i Karol VII opanował całą Guyenne wraz z Bordeaux.

Français 5054, fol. 229v, Bataille de Castillon 1453 - détail.jpg

Bitwa pod Castillon

W 1475 roku Anglicy po raz ostatni wylądowali we Francji. Ówczesny król Francji Ludwik XI zaprosił króla Anglii Edwarda IV na ucztę  i kupił jego odwrót. Dwa lata później w 1477 roku pod Nancy zginął ostatni diuk Burgundii Karol Zuchwały, pokonany przez wojska diuka Lotaryngii i w 1482 roku księstwo Burgundii zostało opanowane przez króla Francji. Tak zaczęły się kształtować granice polityczne współczesnej Europy.

KONIEC

Bibliografia:
Hubert Monteilhet – La Pucelle
M. Rybowski – Biuletyn Towarzystwa Naukowego Krakowa, marzec 1867r.
PhilipeContamine – Histoire de la Justice 2020/1(Nr.12)
Philippe Contamine – D’un proces a l’autre

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.