Andrzej Chachuła – blog historyczny

16 stycznia 2015
Kategorie: Bez kategorii

Wolter

Opublikowano: 16.01.2015, 13:04

 

Kim właściwie był

Na początku to na wszelki wypadek chciałem przeprosić za ewentualne niedociągnięcia techniczne jestem bowiem tu nowy. W każdym razie dobrych rad pilnie wysłucham.

Co do Woltera to z całą pewnością był nie tylko literatem, jego wypowiedzi na temat XVIII-wiecznych władców oraz to co robił należy traktować ostrożnie i nie można wszystkiego zbyt jednoznacznie i zbyt na serio interpretować, ponieważ w zasadzie wiadomym jest, że był jednym z najskuteczniejszych szpiegów w historii. Jego najbardziej efektywne dokonania w tej materii miały miejsce w 1743 roku jednak jego szpiegowska działalność rozpoczęła się dużo wcześniej. Możliwe że na początku nie wierzył nawet że odegra jakąś poważniejszą szpiegowską rolę, ale okoliczności zaistniałe w 1743 roku i powszechna opinia o nim dostarczyły mu okazji do wywarcia sporego wpływu  na wydarzenia polityczne ówczesnej Europy. By wiedzieć jak do tego doszło, a nie zawsze jest dane szpiegowi odegranie jakiejś nadzwyczajnej roli, trzeba najpierw powiedzieć kilka słów o nim samym.

Urodził się w 1694 roku. Naprawdę nazywał się Francois-Marie Arouet. Jego ojciec był notariuszem i miał dobre układy z kilkoma znakomitymi osobistościami. Prawdopodobnie nie był jednak biologicznym ojcem Woltera. Tym był opat Chateauneuf, w każdym razie Wolter opowiadał o tym wszem i wobec a nikt temu nie zaprzeczył. Młody Francois-Marie pobierał nauki w elitarnym college Ludwika Wielkiego. Wśród jego kolegów byli m. in. bracia d’Argenson, przyszli ministrowie. W 1710 roku, kiedy miał 16 lat, ujawniło się jego literackie powołanie. Nie podobało się to ojcu który mawiał że tylko zawód prawnika może mu zapewnić jakąś przyszłość. Wolter jednak dobrze na tym wyszedł. Były to czasy regencji i różnych eksperymentów ekonomicznych z których wynikały konflikty polityczne.

Oddał swe pióro na usługi przywódców potężnego stronnictwa, braci Paris, z którymi pozostanie związany do końca. Za swe teksty kilkakrotnie trafił do Bastylii, jednak dzięki życzliwości i radom braci Paris bardzo się wzbogacił na bankructwie Johna Law. Był właściwie pierwszym pisarzem francuskim który zdobył dużą fortunę i nie musiał wiązać końca z końcem. W 1726 roku cieszył się już sławą literacką. Był uważany za najlepszego poetę swych czasów i gościł w najbardziej elitarnych salonach. W owym czasie w Paryżu do głosu zaczęli coraz bardziej dochodzić ludzie tacy jak on, nie mający szlacheckich korzeni. Powodowało to różne napięcia społeczne.

Kiedy w tym mniej więcej czasie katu Paryża zużyła się odzież robocza to sprawił sobie nową, ale już nie w kolorze czerwonym a niebieskim (aluzja do błękitnej krwi). Ten niewczesny wygłup kata omal nie doprowadził do krwawych zamieszek. W takiej panującej w Paryżu atmosferze nikogo nie zdziwiła awantura do jakiej doszło między Wolterem a pysznym arystokratą de Rohan-Chabot. Obaj panowie posprzeczali się w teatrze, w loży pewnej aktorki. Wygadany Wolter był górą. Na tym jednak cała sprawa się nie zakończyła. Jakiś czas później, kiedy nasz bohater brał udział w eleganckiej kolacji u diuka Sully, został w pewnym momencie dyskretnie poinformowany przez służącego że u wejścia do pałacu czeka na niego goniec. Niczego nie przeczuwający Wolter przeprosił towarzystwo i wyszedł.

Jak tylko znalazł się na ulicy ze stojącego opodal powozu wyskoczyli jacyś ludzie i zaczęli go okładać kijami. Z sąsiedniego powozu wychylił się de Rohan uważnie obserwując scenę. W pewnym momencie krzyknął: „Tylko nie bijcie po głowie bo jeszcze co dobrego z tego wyniknie”. Wolter wyrwał się w końcu swoim oprawcom i w opłakanym stanie powrócił do sali w której odbywało się przyjęcie. Wywołał ogólne poruszenie. Opowiedział że urządzili go tak ludzie de Rohan-Chabot i prosił gospodarza, Sully, o sprawiedliwość. Wówczas wszyscy zaczęli natychmiast bagatelizować sprawę. Rozżalony Wolter opuścił pałac i udał się do opery. Spotkał tam swoją wielbicielkę, kochankę diuka de Bourbon, panią de Prie. Ta wysłuchała go i zwróciła się do syna regenta żądaniem sprawiedliwości. W odpowiedzi usłyszała: „Przecież została wymierzona”.

Wszyscy przyjaciele i wielbiciele Woltera odwrócili się od niego. Pałając zemstą wziął wówczas kilka lekcji szermierki by bić się z de Rohan po czym wyzwał go na pojedynek. Kiedy ten się nie stawił, Wolter zaczął publicznie odgrażać się że go zabije. W kwietniu 1726 roku znalazł się za to w Bastylii. Przesiedział tam 15 dni i wyjednał u ministra Maurepas zwolnienie. Ten zgodził się na to pod warunkiem że natychmiast opuści Francję. W asyście policjanta Wolter z Bastylii udał się do Calais gdzie wsiadł na statek i popłynął do Anglii. Te opisane wyżej wydarzenia były prawdopodobnie wyreżyserowane. Po prostu Wolter zagrał główną rolę w sztuce którą sam napisał, chociaż sińce po kijach były podobno prawdziwe. Pozwoliło mu to uzyskać legendę wybitnego literata prześladowanego przez absolutną władzę.

Taka legitymacja i jego pokaźna fortuna otwierały mu wrota londyńskich salonów a taki właśnie był cel wydarzeń z początków 1726 roku. Czy wykonywał wówczas w Londynie jakąś konkretną misję szpiegowską? Nie wiadomo. Pewnie jednak czasu nie tracił bo w 1743 roku okaże się że miał licznych informatorów. Powszechnie jednak uważano go za literata którego prześladowania w ojczyźnie uczyniły anglofila, miłośnika Anglii, jej ustroju i kultury. To z pewnością pozwalało mu penetrować londyńską elitę i pewnie dzięki temu rząd francuski niejednego się dowiedział. Wątpliwym jest jednak by wówczas dostarczał jakieś szczególnie cenne info.

W 1729 roku zarobił w podejrzany sposób na loterii utworzonej przez francuskiego ministra finansów, zaraz po tym musiał uchodzić z kraju. Dotąd uważano już go powszechnie za prześladowanego przez reżim literata, teraz jeszcze doszła mu etykietka aferzysty gospodarczego. Kiedy na dodatek w 1734 roku wydał swe Listy Filozoficzne, dzieło będące pochwałą angielskiej wolności i angielskiego ustroju, i kiedy za to znowu spotkały go we Francji represje (musiał ukrywać się) to mało kto kwestionował już jego anglofilstwo i niechęć do absolutystycznej monarchii francuskiej.

Ten wypracowany przez siebie wizerunek po raz pierwszy przyniósł efekty w 1736 roku. Otrzymał wówczas list od następcy tronu pruskiego, przyszłego Fryderyka II. Ów królewicz miał wyjątkowo trudne dzieciństwo. Wiele zgryzoty przysparzał mu apodyktyczny ojciec który poniewierał nim przy każdej okazji. W 1730 roku, kiedy Fryderyk mając dość rodzicielskiej tyranii zbuntował się, ojciec kazał rozstrzelać jego najlepszego przyjaciela, później kazał mu się ożenić. By uniknąć apodyktycznego ojca Fryderyk usunął się do Prus Wschodnich, gdzie żył otoczony niewielkim dworem na którym przyjmował uczonych i intelektualistów, ale także banitów i awanturników. Wolter miał w sobie coś z każdego z nich i to skłoniło pewnie Fryderyka do zainteresowania się nim. Dworowi temu nieobca była pewna kultura i ceniono na nim m.in. właśnie Woltera. Jedną z ulubionych lektur młodego królewicza Fryderyka była napisana przez Woltera „Historia Karola XII”.

List jaki Wolter otrzymał od Fryderyka zapoczątkował korespondencję między nimi. Była pełna słodyczy. Dla Woltera, Fryderyk to: Marek Aureliusz, Cezar, Salomon Północy itp. Fryderyk rewanżował się przyrównując Woltera do: Cycerona, Sokratesa, Platona… Tą swą korespondencją Wolter chwalił się wszem i wobec. Zapanowało powszechne zdumienie a on sam zaczął wracać na paryskie salony, po 10-cio letniej na nich nieobecności.

Po raz pierwszy na większą skalę jego szpiegowski potencjał wykorzystano w 1740 roku, kiedy Fryderyk II został królem Prus. Młody monarcha był wówczas zagadką dla Europy. Jego państwo nie było co prawda wielkie, liczyło 2 miliony poddanych, ale dysponował pełnym skarbem i 80-tysieczną, dobrze wyszkoloną armią. Fleury zdecydował, że należy wykorzystać możliwości Woltera i wysłać go do Berlina by te zagadki rozwiązał. W 1740 roku przebywał na dworze w Berlinie dwukrotnie i ze swego zadania wywiązał się doskonale. Tym bardziej że czas do ciekawych info był dobry bowiem Fryderyk II nosił się z zamiarem najechania Śląska, co zresztą uczynił w grudniu tego roku i co na długo stało się ogólnoeuropejskim problemem.

Wielkie dni Woltera jako szpiega zaczęły się w 1742 roku, kiedy to Fryderyk II niespodziewanie zerwał sojusz z Francją i zawarł pokój z Marią-Teresą. Postawiło to działającą w Czechach armię francuską w bardzo trudnej sytuacji. Nie bacząc na nic Wolter wysłał wówczas do Fryderyka list z gratulacjami. Chwalił go za jego pokojowe nastawienie. List ten krążył w licznych kopiach po całej Europie wywołując sensację. Wysłanie takiego listu wpisywało się w graną przez niego rolę prześladowanego literata ale wywołało we Francji ogromne przeciw niemu oburzenie. Jednak list ten był elementem szpiegowskiej gry, najlepszy dowód że w sierpniu 1742 roku Fleury wysłał Woltera do Aachen gdzie przebywał Fryderyk II by dowiedział się dlaczego król Prus zerwał sojusz z Francją i zorientował się w jego planach na przyszłość.

Wolter odbył z Fryderykiem II dwie długie rozmowy i omówił wszystkie sprawy zlecone mu przez Fleury. Trafnie ocenił, że król Prus nie ma zamiaru przechodzić do obozu przeciwników i zajął jedynie pozycje wyczekującą. We wrześniu 1742 roku Fleury miał już wartościowy raport od Woltera. Francja znalazła się wówczas w trudnej sytuacji. Stała wobec grożącej wojny z Anglią z którą na dodatek Holandia zawarła sojusz i to w warunkach kiedy Wojna o Sukcesję Austriacką jeszcze trwała. Rysowało się widmo groźnej antyfrancuskiej koalicji w Europie i po raz kolejny zdecydowano się posłużyć Wolterem. Tym razem jego misja została zaakceptowana i sfinansowana przez cały rząd i króla. Otrzymał do dyspozycji pieniądze, kody i wszelką inną pomoc.

Wszystko zaczęło się na początku 1743 roku kiedy zmarł Fleury. Zwolniło się wówczas jego miejsce w Akademii Francuskiej. Wolter zaczął się natychmiast starać o przyjęcie do niej i po raz kolejny został potraktowany w sposób niegodny i grubiańsko odrzucono jego kandydaturę na rzecz kogo innego. Wolter znowu wrócił do swej dawnej roli prześladowanego literata, czującego wstręt do Paryża, Wersalu, i który marzy by służyć uwielbianemu przez siebie monarsze, Fryderykowi II.

Ten miał pewne wątpliwości. Podejrzewał, ze tak naprawdę Wolter jest francuskim agentem. By to sprawdzić na początku 1743 roku wysłał swemu ambasadorowi w Wersalu pewne kompromitujące Woltera teksty by je dyskretnie rozpowszechnił i gdyby Woltera nie spotkały żadne represje byłby to dowód że jest szpiegiem. Wolter działał jednak szybko i już w maju 1743 roku przybył do ambasady pruskiej w Hadze, podobno w nadziei że spotka tam swego „ukochanego monarchę”, Fryderyka II, który istotnie często się tam zatrzymywał objeżdżając swe ziemie. W rzeczywistości zaraz po przybyciu do Hagi rozpoczął swą misję szpiegowską.

Holandia była wówczas w centrum uwagi Francji bowiem zapowiadała przystąpienie do wojny po stronie Anglii. W swej misji szpiegowskiej współdziałał z ambasadorem pruskim. W Hadze Wolter ciągnął profity z rozpowszechnionej o sobie opinii. Wszyscy darzyli go pełnym zaufaniem i otwarcie przy nim mówili. Miał tam poza tym wielu swoich informatorów. Najważniejszym z nich była kochanka ambasadora Prus, pani Podewils, żona wpływowego holenderskiego polityka. Dostarczała do ambasady kopie wszystkich decyzji rządowych. Kopie tych kopii Wolter natychmiast wysyłał do Wersalu.

Poza tym wysłał też dokładny stan armii holenderskiej z dokładnym określeniem liczebności poszczególnych jednostek i dokładny stan holenderskich finansów. Rozpoznał członków antyfrancuskiego stronnictwa a przede wszystkim jego przywódcę. Trafnie ocenił że jest to człowiek w tarapatach finansowych i do kupienia. Że tak naprawdę Holendrzy nie są skłonni do rozpoczynania wojny ale nie chcą uchybić Anglikom danego im słowa. Dowiedział się też sporo o stosunkach prusko-angielskich, co trochę później pozwoliło mu zasiać wątpliwości w umyśle Fryderyka II.

Latem 1743 roku zaczęły się jednak komplikacje. Przyjaciółka Woltera, pani de Chatelet, była zbyt gadatliwa. Poza tym gruchnęła wiadomość, prawdziwa zresztą, że on sam otrzymał od rządu francuskiego zamówienia wojskowe a na tym w owych czasach robiono fortunę. W sierpniu jego misja szpiegowska w Hadze nie była już dla nikogo tajemnicą, wszyscy natomiast mieli go za wszystkowiedzącego superszpiega, tyle że wówczas nie miało to już żadnego znaczenia. Paryż dzięki niemu  znał już dokładny stan swego potencjalnego przeciwnika, Holandii, i nic więcej od jego pobytu w Hadze nie oczekiwano.

Wolter przepoczwarzył się. Dotąd był agentem penetracyjnym i jako taki wysyłał do Paryża cenne info. Kiedy 20 sierpnia 1743r opuszczał Hagę, bo podobno nie mógł się doczekać się swego „ukochanego monarchy”, i jechał do Berlina, to po to by przekonać Fryderyka II do określonych działań. W ten sposób jego misja wyewoluowała i o ile na początku miał dostarczać tylko informacji to teraz został agentem wpływu. Przykrywka prześladowanego literata nie była mu już potrzebna, a wręcz mu przeszkadzała. Dlaczego król Prus miałby potraktować poważnie Francuza którego Francja odrzuciła?

Do Berlina jechał zatem w glorii świetnie poinformowanego arcyszpiega, którego zresztą Fryderyk II już o to dawno podejrzewał i to jego „a nie mówiłem?” pewnie mu pochlebiało i pozytywnie nastawiało go do Woltera, który poza tym był naprawdę dobrze poinformowany. By nie było żadnych wątpliwości Wolter zabrał ze sobą list polecający od francuskiego ministra, Maurepasa. Do Berlina przybył 30 sierpnia. Został po przyjacielsku przyjęty przez króla i zaczął przedstawiać mu swoje racje. Przekonał go do tego do czego chciał. Między innymi uzyskał zapewnienie że król Prus wystąpi po stronie Francji gdy dojdzie do wojny francusko-angielskiej.

Z pamiętników jaki zostawił po sobie Fryderyk II wynika, że poniewczasie zdał on sobie sprawę że nie najlepiej wyszedł na  radach Woltera i niepotrzebnie wszedł wówczas w porozumienie z Francją. Później zresztą traktował Woltera z rezerwą. Nie było już powrotu do tak tkliwej przyjaźni jak dotąd.

Kiedy w październiku 1743 roku Wolter powrócił do Francji nie było już mowy o jakichkolwiek prześladowaniach. Dwór zamówił u niego natychmiast sztukę. To wówczas napisał „Księżniczkę Nawarry”. Inne jego sztuki, dotychczas zakazywane przez policję, grane były otwarcie, również na dworze, gdzie oglądał je Ludwik XV. Został ponadto oficjalnym historiografem króla, otrzymał też inne godności dworskie a rok później przyjęto go bez problemów do Akademii Francuskiej.

W sierpniu 1744 roku Fryderyk II rozpoczął w Czechach działania wojenne przeciwko Austrii, co było po myśli Francji. Dzięki Wolterowi możliwym stało się uniknięcie wojny z Holandią a 80 tysięcy pruskich żołnierzy wyruszyło w pole tam gdzie Francja sobie tego życzyła.

 

To napisałem na podstawie książki Gilles Perrault „Sekret Króla”, ten zaś pisał to na podstawie korespondencji dyplomatycznej.

 

 

Komentarze

  1. Anonim pisze:

    ciekawe, mało znana historia

  2. Bogusław pisze:

    Witam serdecznie !
    Moja rodzina ze strony mamy nosi nasze wspólne nazwisko – Chachuła !
    Rodzina pochodzi z miejscowości Kaczanówka woj. Tarnopolskie. Mój pradziadek walczył w Legionach, jednak z skąd przybył na wschód tego nie ustaliłem. Prawdopodobnie pochodził z Kaszub, gdyż tak do dziś nazywa ich miejscowa społeczność ukraińska. Jeżeli to możliwe, to bardzo proszę o kontakt hotelmis@interia.eu lub 604965979.
    Pozdrawiam serdecznie – Bogusław

    1. andrzejchachula pisze:

      wysłałem e-mail na w.w adres hotelmis@interia.eu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.