Andrzej Chachuła – blog historyczny

15 czerwca 2023
Kategorie: Bez kategorii

Dziewice, Rozpustnice, i Wojna Stuletnia Część VI

Opublikowano: 15.06.2023, 17:06

Proces przygotowawczy i jego zmienne koleje    

Kolejne posiedzenia jawnego procesu przygotowawczego miały miejsce 22, 24 i 27 lutego oraz 1 i 3 marca 1431 roku. Joanna była przesłuchiwana każdego ranka przez 3 – 4 godziny w Wielkiej Sali zamku w której panował ścisk. Zeznania spisywali notariusze biskupa ale byli tam też notariusze angielscy którzy, w zasadzie, nie mieli prawa tam być, bo co ma do roboty władza świecka w obszarze kościelnym? Ale narzucił ich Warwick bo chciał mieć własne protokoły na podstawie których chciał zapewne napisać sprawozdanie Bedfordowi. Było to niewielkie odstępstwo od norm ale niewątpliwe i nie jedyne. Jednakże protokoły przesłuchań były raczej wierne ponieważ notariusze, którym zależało na klienteli, dbali o swoją reputację. Na początku każdego posiedzenia prowadzono jałowe dyskusje w sprawie przysięgi. Joanna zastrzegała że będzie odpowiadała tylko na te pytania na które pozwoli jej wola Boża wyrażona poprzez Głosy ponieważ przysięgała Głosom że dochowa tajemnicy bowiem nie wszystko było przeznaczone dla jakiegokolwiek trybunału Kościelnego.

Joan of Arc - Jeanne d’Arc (1412 - 1431)

Joanna d’Arc przed Trybunałem Kościelnym

Przy czym zazdrośnie rezerwowała sobie prawo rozstrzygania o tym co nakazywały jej Głosy. Jednak nie brała pod uwagę tego że ten trybunał miał przede wszystkim osądzić Głosy a jak miał to zrobić gdy obwiniona zasłaniała się tajemnicą, nie ważne pod jakim pretekstem. Zastrzegała też że będzie mówiła prawdę w tym co dotyczy wiary ale nie będzie odpowiadała na pytania dotyczące spraw doczesnych, na przykład o sekretach dotyczących Karola VII. I kiedy wreszcie złożyła przysięgę to okazywało się że ta była tak wadliwa iż później na wiele pytań nie odpowiedziała wcale wbrew tej przysiędze. Przysięgła na przykład że będzie odpowiadała na pytania dotyczące jej wyznania wiary ale odmawiała odpowiedzi na pytania czy miała zwyczaj przyjmowania komunii kilka razy w roku. Pytania zadawał jej przeważnie Beaupere pod kierunkiem Cauchon. Zawsze zaczynał od tych samych tematów  przerywając tylko dygresjami mającymi na celu zbicie jej z tropu i oszołomienie.

Przesłuchania 22 lutego dotyczyły przede wszystkim jej biografii od narodzin do spotkania z Karolem VII w Chinon. Zeznała że Głosy słyszała  już od 13 roku życia, a w tym wieku dziewczęta dojrzewają w tamtejszym klimacie, i towarzyszyły im efekty świetlne. Stale ją prowadziły aż zaprowadziły ją z Domremy do Chinon.  Pozwoliły jej rozpoznać nie tylko kapitana Baudricourt co było wątpliwe bo przecież była to osoba bardzo znana w całym regionie ale także króla którego wszyscy mieszkańcy Chinon widywali gdy chodził tu i tam. Zadziwiającą osobliwością jej Głosów było to że pozwoliła korzystać z nich tylko królowi i kilku innym. Wszystkim którzy mieli jakieś pojęcie o teologii trudno było to zaakceptować bowiem katolicyzm nie jest bynajmniej religią ezoteryczną gdzie prawda jest ukryta w szczelnym pojemniku i jeżeli Bóg zadaje sobie trud by to czy owo objawić komuś to po to by mogli z tego korzystać inni.

W biblii nie znajdzie się proroka niemowy i utrzymywanie objawień w tajemnicy jest z nią sprzeczne. O Głosach mówiła tak jakby były bezdyskusyjną rzeczywistością, jakby miała z nimi namacalny, fizyczny kontakt. Gdy jednak w pewnym momencie powiedziała że również teraz słyszy codziennie Głosy w samym obrębie zamku podniosła emocje do szczytu. Na dobrą sprawę nie wyjaśniła czy w tym przypadku chodzi o Głos czy o Głosy bo kiedy wypytywano ją o naturę tych Głosów to jej odpowiedziami lub odmowami odpowiedzi zarządzał tylko jeden Głos i wtedy temu gremium zbyt wścibskich uczonych powtarzała: „następne pytanie”. Zachowywała się dziwnie jednak to co mówiła nie było bynajmniej bełkotem kogoś będącego pod wpływem halucynacji i nie można jej było podejrzewać że jest pozbawiona rozumu.

Przeciwnie, jak na prawniczą i teologiczną ignorantkę więzioną w tak uciążliwy sposób odpowiadała nawet całkiem do rzeczy. Zeznała też że kilka razy była spowiadana przez braci żebraków którzy przechodzili przez Domremy co jej na pewno nie pomogło bowiem ci bracia byli konkurencją dla kleru świeckiego często uważaną za nielojalną. Wypytywano ją również o jej męski strój na co różnie odpowiadała. Trybunał interesowało również dlaczego uznała za stosowne utrzymywać że przekonała Karola VII „znakiem” by udowodnić boski charakter swej misji ale nic więcej o tym nie powiedziała i trybunał podejrzewał oczywiście Dziewicę że zaczarowała władcę czarną magią. Sprawa czarów była zresztą przedmiotem wielu pytań skupionych na Domremy  gdzie podczas postępowania przygotowawczego doszukiwano się świadectw że terminowała jako czarownica ucząc się posługiwania typowymi akcesoriami czarownic, zatem i tym tajemniczym „znakiem”.

Nie reagowano na odmowę odpowiedzi na pytania i wypytywanie szło swoją drogą chociaż często jej przerywano, szczególnie gdy mówiła o swych Głosach. Wszelkie jej przemilczenia i powoływanie się na tajemnice robiły fatalne wrażenie. Przecież biskup i Inkwizycja reprezentowali w trybunale Kościół powszechny zjednoczony z papieżem a wśród pozostałych członków trybunału prym wiedli nieżyczliwi jej członkowie Uniwersytetu Paryża który zajmował pierwsze miejsce w Europie. Coraz bardziej brało górę przekonanie że wieśniaczka która chciałaby ich wszystkich pouczać powinna być przykładnie ukarana. Jednak po pierwszych 3 posiedzeniach (do 24 lutego włącznie) sytuacja procesowa Joanny, mimo popełnianych przez nią niezręczności, nie była zła. Trzeba wziąć pod uwagę że do sprowadzenia procesu na polityczne manowce dążyła tylko niewielka grupa członków trybunału pod przywództwem Cauchon a nie brakowało tam prawników zatroskanych o przestrzeganie norm prawnych, poza tym niewykluczone że byli tam również stronnicy kardynała Sieny którzy nie życzyli sobie uznania Joanny za niepoprawną heretyczkę.

W każdym razie w pierwszych dniach procesu zaczęła się rysować pewna, narzucająca się zresztą, linia obrony której Joanna, w sumie prosta wiejska dziewczyna, sama nie była w stanie poprowadzić ale która była nawet korzystna dla Karola VII. Ci co byli do niej życzliwie nastawieni starali się uświadomić jej że trwający w uporze oskarżony o herezję nie mógł w żadnym wypadku otrzymać odpuszczenia grzechów i kopał sobie grób własnymi rękami. Byli przekonani że  koniecznie należy zażądać by drugi certyfikat jej dziewictwa został dołączony do dossier i nie było ważne czy zostanie tam dołączony czy nie, ważnym było przypomnienie że dziewictwo jest, jeżeli nie wyraźną sugestią niewinności to przynajmniej rzadką zaletą która daje do myślenia i w związku z tym było nie do przyjęcia żeby dziewica o dwukrotnie poświadczonym dziewictwie była podczas procesu o herezję strzeżona przez żądnych jej śmierci żołnierzy nieprzyjaciela w wojskowym więzieniu pod nadzorem angielskiego dygnitarza Warwicka a nie w  więzieniu kościelnym, czego jasno wymagało prawo kanoniczne, i nie była pilnowana przez kobiety.

Należało w tej sprawie sformułować skargę. Oczywiście wszelkie takie zastrzeżenia byłyby odrzucone ale poruszyłby z pewnością wszystkich asesorów dobrej woli a takich nie brakowało w trybunale. Starano się ją naprowadzić by w  prostym języku wspomniała że o jej Głosach rozstrzygnęli już Ojcowie w Poitiers a zatem i przed tym trybunałem staje z całą ufnością i nie ma zamiaru niczego ukrywać. Mogła oświadczyć że chce być posłuszna Kościołowi i byłaby mocno zakłopotana i zaniepokojona gdyby po przychylnym rozstrzygnięciu Ojców z Poitiers wydanym pod przewodnictwem arcybiskupa Reims stojącego w hierarchii wyżej niż biskup Cauchon obecny trybunał wydał negatywną sentencję. Można było wykorzystać istniejącą sytuację polityczną i zwrócić uwagę że różnica zdań wśród tak wysoko postawionych prałatów przypomina dopiero co zażegnaną Wielką Schizmę a to by jej z pewnością pomogło.

Mogła wspomnieć że i ci co ją sądzą też mogą usłyszeć Głosy, mianowicie Głosy sumienia a ponieważ ona miała szczególną wrażliwość to u niej Głosom sumienia towarzyszyły niezwykłe dźwięki i światła i w konsekwencji zasadniczym tematem tej rozprawy przestałyby być Głosy a sumienie ujawnione poprzez nie. Powinna przyznawać że jej sumienie może błądzić jak każde inne i nie jest bardziej nieomylna od trybunału ale poświęciła czas na naukę by się bardziej oświecić i mimo brania udziału w bojach nauczyła się podpisywać chociaż wie że ma jeszcze wiele przed sobą i liczy na zebranych tu by jej w tym pomogli. Mogła protestować że była źle traktowana, nie jako więzień Kościoła ale jako jeniec wojenny. Poza tym powinna ubierać się w strój kobiecy i przysiąc że nie będzie próbowała ucieczki jeżeli będzie podlegała jurysdykcji kościelnej, co nie przeszkodziłoby jej w wyrażaniu chęci ucieczki z więzienia wojskowego.

Warwick doskonale wiedział że zanosi się na przyjęcie takiej linii obrony bo jego notariusze informowali go na bieżąco o tym co dzieje się na procesie i nie było to po jego myśli toteż na posiedzeniu 27 lutego 1431 roku doszło do przełomowego wydarzenia które ją udaremniło. Zeznania złożone tego dnia przez Joannę zaskoczyły wszystkich bowiem wynikało z nich jasno że irracjonalne wrażenie słuchowe jakim był Głos, który dotąd zarządzał jej odpowiedziami czy wstrzymywaniem się od nich, przybrał nagle fizyczne postacie św. Katarzyny i św.  Małgorzaty a później jeszcze archanioła św. Michała. Obie te święte były szczególnie czczone w Lotaryngii a św. Michała wybrali na swego patrona Walezjusze. Trudno było posądzać Joannę o świadome oszustwo bowiem dostarczyła takich szczegółów że jest mało prawdopodobne by wszystko wymyśliła.

Można przypuszczać że musiało zajść coś co urealniło jej Głosy i pobudziło jej żywą wyobraźnię. Głosy przez lata anonimowe w tym kluczowym dla niej momencie jakby zaznaczyły swą fizyczną obecność by udzielić jej wsparcia i pocieszenia. Tym można zapewne wytłumaczyć jej wybujałą pewność siebie jaką wówczas okazała i to że zaczęła traktować z góry tych wszystkich zaprzeczających jej uczonych w kolorowych togach. Odtąd jasno wyrażała to co myślała o sędziach, czyli: jej Głos pochodzi od Boga a co do konkretów to przyznawała że nie mówi im dokładnie tego co wie ale czasem woli nie odpowiadać dlatego że bardziej boi się uchybić Głosom niż sędziom. Zatem dezawuowała prawidłowo nominowanego biskupa, świętą Inkwizycję rzymską, napuszony Uniwersytet Paryża, szlachetnego króla Anglii i Francji (czyli Henryka VI).

Dla trybunału znaczyło to że uważała iż stoi za nią prawo wyższego rzędu niż to które reprezentuje Kościół i jego ludzie a przecież prawidłowo powołany trybunał nie mógł uznać swej niekompetencji z tak błahego powodu. Poza tym wszyscy w trybunale byli obyci z teologią i wiedzieli że natura aniołów jest niematerialna i że nawet święci odzyskają ciało jakie mieli za życia dopiero po powszechnym zmartwychwstaniu które poprzedza sąd ostateczny, nie mogli zatem zaakceptować tego co mówiła bo podawanie przez nią  szczegółów świadczących o materialnym charakterze jej objawień było sprzeczne z teologią. Tylko Demon, nieczysty Duch ukochany przez upadły świat mógł być tak bezwstydny by pozwolił się dotykać czy wąchać. Mieli wierzyć że słynny św. Michał, który tyle zrobił dla obrony Mont Saint-Michel w Normandii i nie ukazał się po objawieniu w Crotoy, ukazywał się Joannie?

A już pojawienie się św. Katarzyny graniczyło z prowokacją bo była patronką filozofów i wydziału teologii w Paryżu, zatem dlaczego święta która odmawiała pokazania się elicie uczonych miałaby ukazywać się nieuczonej? Poza tym wymieniani przez nią święci nakazywali jej dzień w dzień śmiało przeciwstawiać się sędziom podtrzymując w niej nadzieję że zostanie uwolniona z rąk swych wrogów dzięki posłuszeństwu okazywanemu im a nie trybunałowi. Te jej nowe rewelacje mocno poruszyły trybunał a jej bardzo zaszkodziły i w tym momencie proces przybrał fatalny dla niej obrót. To tak późne pojawienie się tej plejady świętych było zaskoczeniem i było tym bardziej dziwne że Joanna oświadczyła tego dnia że te postacie ukazywały się jej już w Domremy i że było to odnotowane już w protokołach z Poitiers. Jednak wszystko wskazuje na to że tu skłamała.

Co prawda protokoły trybunału z Poitiers były utajnione albo uległy zniszczeniu jednak istnieją długie zeznania mecenasa Seguin z późniejszego procesu o uznanie nieważności procesu Joanny i ten zeznał w pewnym momencie że w Poitiers mówiła tylko o Głosach jako o wrażeniach wyłącznie słuchowych. Seguin nie był co prawda do końca życzliwy Joannie ale jego zeznania na tym samym procesie potwierdził również Bękart, wówczas już hr. de Dunois, i ten też był zdziwiony tym powoływaniem się na owe dwie święte, archanioła Michała i jeszcze na anioła Gabriela a o Bękarcie było wiadomo że był życzliwy Joannie. Poza tym wiadomo że gdy Karol VII podczas pobytu w  Loches, już po uwolnieniu Orleanu, wypytywał bardzo prywatnie Joannę o jej Głosy to ta mówiła tylko o zjawiskach słyszalnych i anonimowych co potwierdza tezę że tylko z takimi miała do czynienia bo dlaczego pragnąc zdobyć zaufanie Karola VII by go nakłonić do ruszenia do Reims miałaby zataić nazwiska niebiańskich doradców jeżeli te ukazywały się jej wówczas.

Przecież nie zdradziłaby Cauchon i trybunałowi tego co ukryła przed królem. Zatem należy przyjąć że aż do tego posiedzenia 27 lutego Joanna mówiła tylko o swoim Głosie i o swojej „Radzie” nie wymieniając imion świętych.
Te nowe rewelacje Joanny natychmiast podchwycił Beaupere i gdy Joanna zeznawała że Głos św. Małgorzaty był łagodny i pokorny  i że mówiła w języku Francji podstępnie zapytał ją czy święta mówiła do niej również po angielsku i wtedy Joanna bezmyślnie odpowiedziała: „Jakże mogła mówić po angielsku? Ona nie jest z partii angielskiej”. W tych językowych zawiłościach, wydawałoby się podrzędnych, ujawniła się cała logika Joanny w której słusznie można się było doszukiwać herezji bowiem skarbiec jakim są zasługi zebrane przez świętych jest do dyspozycji chrześcijan wszystkich krajów.

Wierzący ma ten przywilej że może wybrać sobie świętego lecz święty nie może wybierać. Wszystkie szczere modlitwy są w jego oczach tak samo dobrze widziane. Na przykład Anglik może modlić się do św. Michała z Normandii i będąc pewnym że zostanie wysłuchany i analogicznie Francuzowi nic nie broni wzywać św. Jerzego. Wszyscy teologowie są co do tego zgodni. W sumie Joanna naiwnie powtarzała echa ludowych przesądów a niedouczeni mają aż nadto skłonności by tworzyć sobie karykaturalne i stronnicze wyobrażenie o świętych natomiast Kościół raczej mało troszczy się o to  by ich pozbawić tych iluzji. Kiedy mówiła „Jeżeli tu jestem to Bóg mnie tu postawił, i jeżeli tu jestem to Bóg mnie strzeże”, to można sądzić że te słowa pochodziły z niedzielnych kazań słuchanych przez pilną i uważną parafiankę, zatem mogła uważać że jest jak najbardziej ortodoksyjna i wydawało jej się że w tych wszystkich próżnych rozważaniach była w stanie łaski ale ponieważ miała kontakty z Bogiem, aniołami i świętymi to trudno jej  było zaakceptować elementarny katechizm.

Wielu spośród trybunału bezskutecznie próbowało odwoływać się do jej rozsądku ta zaś swój piekielny tupet posuwała czasem aż do tego stopnia że mówiła iż odpowie na takie czy inne pytanie później, po tym jak poprosi o radę swe Głosy. Z tego wynikało że Cauchon jest pozbawiony sprawy a Głosy które miał sądzić zasiadły na jego miejscu i to one rządziły debatą jak chciały. Jej upór irytował Ojców  ale też dziwił ich i napawał litością. Taka sytuacja odpowiadała grającemu słodyczą Cauchon bowiem mógł ofiarować oszołomionym i oburzonym doktorom widowisko. Warwick musiał również być tym uradowany. Natomiast Joanna była coraz bardziej zamknięta w sobie i zadufana w swe Głosy z którymi tylko ona miała kontakt a które nieubłaganie prowadziły ją na stos. Mówiły jej jasno i kategorycznie, przeważnie że zostanie uwolniona dzięki wielkiemu zwycięstwu a na końcu: „Ufaj, nie dbaj o swoje męczeństwo, pójdziesz w końcu do królestwa Raju”.

Swoją zuchwałość posuwała do tego stopnia że groziła swym bezbożnym prześladowcom mówiąc o nich jako o tych „… którzy chcieliby usunąć się z tego świata i wyruszyć tam przed nią”. Zatem ostrzegała ich że ten proces może im przynieść nieszczęście. Było to zgodne z jej logiką ale takie grożenie śmiercią musiało sprawiać fatalne wrażenie na wielu członkach trybunału bo wielu z nich było już w podeszłym wieku i miało kłopoty ze zdrowiem. Te zeznania Joanny były skrajnie typowe dla 3 ostatnich posiedzeń procesu przygotowawczego. W protokołach pisze że gdy biskup Cauchon zapytał Joannę jakie to nieszczęście miałoby go spotkać odpowiedziała że św. Katarzyna ujawniła że przyjdzie jej z pomocą ale nie wie czy uwolni ją z więzienia albo czy dojdzie do jakiegoś tumultu podczas egzekucji dzięki któremu zostanie uwolniona, sądzi jednak że dojdzie do jednego albo do drugiego.

Możliwe że ten upór Joanny był wynikiem zabiegów kogoś kto nakłaniał ją do uporu i zapewniał o bezkarności a miał możliwości wpływania na nią, w każdym razie było to po myśli Warwicka, który miał w każdej chwili do niej dostęp. Zresztą on i jego przyjaciele od czasu do czasu pojawiali się na procesie. Reprezentowali oczywiście angielski punkt widzenia i uważali Joannę za wroga publicznego który nie mógł wyjść żywy z ich rąk a słodycz biskupa i jego wspólników wyprowadzała ich z równowagi. Do dość istotnego zdarzenia doszło na audiencji trybunału 1 marca 1431r. We francuskich protokołach sporządzonych przez 2  biskupich notariuszy  pisze że tego dnia Joanna jak zwykle robiła trudności ze złożeniem przysięgi na końcu jednak przysięgła na biblię po czym oświadczyła że w tym co dotyczy procesu to chętnie będzie mówiła prawdę jakby stała przed papieżem w Rzymie.

Podchwycił to Beaupere i zapytał ją kto według niej jest prawdziwym papieżem po czym zapytał ją o korespondencję z hrabim d’Armagnac z sierpnia 1429 roku. Było to nawiązanie do zawiłej intrygi hrabiego d’Armagnac który myślał o jakiejś zmianie kursu politycznego i w związku z tym przysłał do Joanny list z zapytaniem któremu papieżowi ma być posłusznym. Odpowiedź na ten list Joanna podyktowała swemu sekretarzowi Pasquale a w nim że na razie nie może się tą sprawą zająć bo jest zajęta prowadzeniem wojny ale gdy się dowie że jest w Paryżu to niech wyśle do niej list i wówczas tą sprawą się zajmie bo wtedy będzie już poinformowana przez swoją Radę (niebiańską). Jednak wszystko wskazywało na to że Joanna była życzliwa rezydującemu w Rzymie papieżowi. Wyszła z tego pewna afera bo ta odpowiedź nie była po myśli Karola VII. Beaupere zaczął drążyć tą sprawę, oszołomił Joannę do tego stopnia że ta zaczęła dawać krętackie odpowiedzi żałośnie przecząc samej sobie.

Zrobiła fatalne wrażenie ale mówiąc że jest zwolenniczką papieża w Rzymie zasugerowała obecnym że jest zwolenniczką papieża który 2 dni później został nim wybrany, czyli Eugeniusza IV. Cauchon a zatem i Beaupere nie byli życzliwi temu papieżowi i skojarzenie go z Joanną oskarżaną co najmniej o czary musiało mu się źle przysłużyć, zatem Joanna ściągnęła na siebie nowe niebezpieczeństwo zrażając do siebie tych którzy byli jej życzliwi.  Na tym posiedzeniu po raz pierwszy też wspomniała o aniele Gabrielu jako o członku swej  osobistej Rady a ponieważ już przedtem pojawili się inni święci to trybunał od razu to podchwycił i sypnęły się kolejne niebezpieczne dla niej pytania. Przy okazji mówiono o jej skoku z Beaurevoir,  mieczu z Fierbois, o sztandarze, o bracie Richard, o Catherine de La Rochelle która zresztą była wówczas bardzo a propos więziona w Paryżu i sądzona w równoległym procesie o herezję i by wyjść cało z lubością obciążała Joannę dzięki czemu otrzymała korzystne dla siebie rozstrzygnięcie.

Mówiono też o Pieronne spalonej we wrześniu 1430 roku, także o mandragorze, zapachowej roślinie z południowych Włoch której antropomorficzny korzeń przyciągał miłość i pieniądze. Omawiano również jej cud w Lagny gdzie pewne dziecko powróciło do życia w jej obecności na czas ochrzczenia go, także jej wyzwanie skierowane do Bedforda wysłane pod Orleanem na ręce Suffolka. Joanna często popełniała też niezręczności natury doczesnej. Na przykład kiedy zapytano ją o Franquet d’Arras, którego za jej pośrednictwem wydano katu, mówiła o „zdrajcy” na które to określenie sędziowie i asesorzy musieli być niezwykle wyczuleni a biorąc pod uwagę kontekst epoki, słusznie. W systemie feudalnym zdrajcą jest ten kto zdradzi przysięgę złożoną seniorowi. Franquet był starym służącym Burgundii zatem w żadnym razie nie zdradził Karola VII.

Lekkomyślnie rzuconych zniewag takich jak „zdrajca”  lub Francuz „zaprzaniec” nie zapominano. Karol VII jak tylko zwyciężył miał tą niewątpliwą mądrość że zawsze określał zdradę na podstawie ściśle feudalnej definicji opartej o istnienie osobistego kontraktu zobowiązań z nim i mimo tak trudnych początków zalicza się do największych władców. Bo najlepszym moralnym usprawiedliwieniem monarchii, i być może jedynym, jest to że władca zapewnia dobrą równowagę klas społecznych umieszczając się rozmyślnie i ostentacyjnie powyżej wszystkich partii. Joannie daleko było do tak wysokiej optyki i to stało u podstaw jej mnożących się rozbieżności, również z Karolem VII.

Ostatnie z wielkich i jawnych posiedzeń procesu przygotowawczego odbyło się 3 marca 1431 roku po czym Cauchon zadecydował żeby następne przesłuchania odbywały się w spokojniejszym miejscu gdzie Warwick i jego notariusze nie ośmielaliby się wchodzić. Tak się złożyło że w Rzymie, tego samego dnia papieżem został kardynał Sieny, Gabriel Condulmer, jako Eugeniusz IV. Odziedziczył sytuację polityczną która żywo odradzała Świętej Siedzibie sprawiać choćby najmniejszy kłopot Lancasterom, zatem miał ważniejsze sprawy na głowie niż troszczenie się o los Joanny.

 

Niejawna faza procesu przygotowawczego

10 marca 1431 roku rozpoczęto niejawną fazę procesu przygotowawczego Joanny. Odtąd przesłuchiwano ją w jej celi raz  ewentualnie dwa razy dziennie w obecności notariusza przez wąski komitet złożony średnio z 5 – 6 osób pod przewodnictwem biskupa Cauchon  któremu asystował dominikanin Jean de la Fontaine mający licencjat z prawa kanonicznego i który brał udział w przesłuchaniach od początku procesu przygotowawczego, zatem był w nim dobrze zorientowany. Zastępował również Cauchon gdy ten był nieobecny. Kolejne przesłuchania miały miejsce 12,13,14,15 i 17 marca. W protokołach z 12 marca 1431r zanotowano że gdy Joannę zapytano czy miała listy od św. Michała albo od Głosów odpowiedziała że nie ma pozwolenia by im na to odpowiedzieć ale za 8 dni odpowie im co będzie wiedziała w tej sprawie. Zapewne wyczula w tym pytaniu jakąś pułapkę no bo czy święci mogą pisać listy? I na wszelki wypadek odłożyła odpowiedź na później.

joanarctrial1

Niepubliczne przesłuchanie Joanny d’Arc

Wypytywano ją o tajemniczy „znak” o którym wspominała na jawnym procesie. Powiedziała wówczas że zaraz po jej przybyciu do króla w Chinon w marcu 1429 roku przybył tam anioł niosący wspaniałą koronę wykonaną w Raju któremu towarzyszył orszak innych aniołów oraz święte Katarzyna i Małgorzata. Tę koronę anioł wręczył arcybiskupowi Regnault de Chartres, który ją nałożył królowi. Świadkami tej zdumiewającej sceny mieli być d’Alencon, Charles de Bourbon i La Tremouille w jej trakcie anioł zapewnił również monarchę że może całkowicie zaufać Joannie. Ci co nie byli przy tym obecni nie mogli podziwiać korony bowiem została złożona w królewskim skarbcu. Nie wiadomo dlaczego Joanna wymyśliła aż tak ekstrawagancką historię a nie jakąś inną bardziej wiarygodną i nie do sprawdzenia, która by jej nie zaszkodziła.

13 marca 1431r przyszły wreszcie formalne uprawnienia dla Inkwizytora Le Maistre i ten mógł wreszcie oficjalnie objąć swoją funkcję sędziego i wziąć czynny udział w procesie obok Cauchon. Nowy sposób przesłuchań Joanny, w celi w wąskim gronie, bardzo go zadowalał bo był bardziej właściwy dla Inkwizycji. Tego dnia przy przesłuchaniach po raz pierwszy był obecny szef strażników  Joanny, John Grey. Rozstrzygające zeznania Joanna złożyła 17 marca 1431 roku. Tego dnia najpierw wydobyto od niej zeznania że obejmowała święte Katarzynę i Małgorzatę. Gdy ją zapytano czy dobrze pachniały odpowiedziała że dobrze jest wiedzieć że ładnie pachną. Gdy ją zapytano czy kiedy je obejmowała to czuła ich ciepło lub coś takiego odpowiedziała że obejmując je nie mogła nie czuć zapachu i ich nie dotykać.

Z tych jej zeznań wynikało że miała fizyczne kontakty ze świętymi co było sprzeczne zarówno ze zdrowym rozsądkiem jak i z najwnikliwszą teologią która uznaje postacie świętych za niematerialne aż do zmartwychwstania ciała. Nie to było jednak w zeznaniach tego dnia najważniejsze bowiem w protokołach z tego dnia szczególnie jasno jest wyrażony jej stosunek do podporządkowania się Kościołowi bowiem kiedy ją zapytano czy w tym co mówi i robi jest posłuszna decyzjom Kościoła odpowiedziała: „Jestem posłuszna Bogu który mnie wysłał, Naszej Pani i wszystkim świętym w Raju. I wydaje mi się że Bogu i Kościołowi to jedno i nie powinno się robić z tego trudności. Dlaczego robicie z tego trudność?”.

Wówczas wytłumaczono jej że jest Kościół triumfujący tam gdzie jest Bóg , święci, aniołowie i zbawione już dusze ale jest również Kościół walczący  w którym jest papież, czyli wikary Boga na ziemi, kardynałowie, prałaci Kościoła, kler i wszyscy dobrzy katoliccy chrześcijanie i ten drugi Kościół dobrze zorganizowany nie może błądzić i jest zarządzany przez Świętego Ducha i właśnie dlatego zapytano ją  czy chce być posłuszna Kościołowi walczącemu, to znaczy temu który jest na ziemi i który przed chwilą tak właśnie zdefiniowano. Odpowiedziała że przybyła do króla Francji w imieniu Boga, błogosławionej Dziewicy Maryi, wszystkich świętych Raju i Kościoła triumfującego z Niebios i na ich rozkaz i temu Kościołowi składa wszystkie swoje dobre uczynki  oraz wszystko to co uczyniła i uczyni a odnośnie tego czy będzie posłuszna Kościołowi walczącemu na ziemi to w tej chwili nic więcej o tym nie powie. To zeznanie można w zasadzie uznać za kwintesencję całego procesu.

Wynika z niego że Joanna dobrze rozumiała różnicę między Kościołem triumfującym a walczącym, którą jej zresztą przypomniano prosto i jasno, ale nie uznawała bynajmniej żeby ona, wybrana przez Niebiosa Dziewica będącą w zażyłych relacjach z triumfującym i świetlistym Kościołem w Niebiosach, mogła być  sądzona przez Kościół walczący z tej nieczystej ziemi. Dla niej Bóg i Kościół to było jedno ale miała na myśli Kościół w Niebiosach. Natomiast przesłuchujący ją uważali ją za należącą do Kościoła walczącego na ziemi zatem z tego wynikało że powinna uznawać dyscyplinę tego właśnie Kościoła.

Tego dnia, po zakończeniu przesłuchań, Le Maistre i Cauchon doszli do wniosku że dalsze przesłuchania Joanny nie są już potrzebne zatem należy zakończyć posiedzenia procesu przygotowawczego i przejść do procesu zwyczajnego.

 

Proces zwyczajny Joanny

Po decyzji o zakończeniu procesu przygotowawczego rozpoczęto przygotowania do procesu zwyczajnego. Powołano woźnego i promotora jednak nie z Inkwizycji, jak to było w zwyczaju. Inkwizytor Le Maistre pozwolił  by te funkcje objęły osoby z poza Inkwizycji. Powstrzymując się od powoływania części składu po raz kolejny okazał swą rezerwę w stosunku do procesu. Zależało mu na tym żeby wszem i wobec okazać że była to sprawa bardziej Cauchon niż jego a on brał w niej udział tylko z obowiązku. Promotorem został absolwent prawa Uniwersytetu Paryża Jean d’Estivet, zwany „Benedecote”. Cauchon powierzył mu oskarżanie Dziewicy w procesie „zwyczajnym” ponieważ był prokuratorem diecezji Beauvais. Poza tym był kanonikiem Beauvais i Bayeux. D’Estivet był pracowity ale też prymitywny i o ograniczonej inteligencji przy tym złośliwy, bałaganiarz i słabo wykształcony. Biskup Cauchon mógł z pewnością znaleźć kogoś lepszego do sprawy o takim znaczeniu.

Woźnym został Jean Massieux, dziekan chrześcijan Rouen, który, nawiasem mówiąc, kilka lat później miał kłopoty w sprawach obyczajowych. Cauchon powołał również dwóch swoich notariuszy, Manchon i Guillaume Colles, zwanego „Boisguillaume”. Do nich Le Maistre dołączył notariusza Inkwizycji Nicolas Taquel, który podlegał jemu i Le Maistre mógł w ten sposób zademonstrować swoją troskę o czuwaniu nad rzetelnością protokołów. W sobotę 24 marca 1431r  Manchon, jako główny notariusz, odczytał Joannie ostatecznie zredagowane protokoły. Zrobił to w jej celi w obecności La Fontaine, Le Maistre, „promotora” Jean d’Estivet i kilku świadków. Chodziło o rozstrzygnięcie czy Joanna zgadzała się z nimi czy nie. Joanna oświadczyła że tekst był zgodny z prawdą przystąpiono zatem do dalszych czynności i promotor, który po raz pierwszy pokazał się oficjalnie, mógł przystąpić do redagowania aktu oskarżenia.

W poniedziałek 26 marca 1431 roku obydwaj sędziowie Joanny, czyli biskup Cauchon i Inkwizytor Le Maistre, którym asystowało 12 radców, zadecydowali o otwarciu procesu „zwyczajnego”. We wtorek 27 marca 1431 roku w Wielkiej Sali zamku w Rouen zebrali się obydwaj sędziowie, około 40-tu asesorów i oskarżona. Promotor d’Estivet słownie oznajmił że jest gotów przedstawić i obronić akt oskarżenia. Po naradzie trybunał zadecydował że zarzuty zostaną odczytane Joannie po kolei i ta je uzna lub im zaprzeczy według najpowszechniej stosowanej procedury zwanej credit vel non credit przyznając jej ewentualnie czas na odpowiedź w takim czy innym punkcie który sprawiłby jej kłopot. W protokołach pisze że Cauchon zaproponował Joannie również adwokatów którzy by jej doradzali w jej sprawie.

Doktorzy i magistrowie wymienili swe uwagi, promotor złożył przysięgę  „de kalumnia”  (tzn że przy rozpatrywaniu tej sprawy nie będzie nikogo faworyzował, ani nie kierował się urazą, obawą lub niechęcią) po czym de Beauvais powiedział Joannie że wszyscy tu obecni to ludzie Kościoła oraz eksperci w prawie boskim i ludzkim którzy pragną procedować z całą wyrozumiałością tak jak to robili zawsze nie kierując się zemstą albo chęcią cielesnego jej ukarania ale by ją pouczyć i skierować na drogę prawdy i zbawienia jeżeli jest w niej jakieś zwątpienie. Ponieważ nie była dość wykształcona i miała za mało wiedzy o tekstach oraz o sprawach równie ważnych żeby mogła sama rozważyć co należy robić lub jak odpowiadać to de Beauvais i Inkwizytor Le Maistre zaproponowali jej by wybrała sobie jednego lub więcej z asystujących  przy procesie albo jeżeli zechce to dadzą jej doradców z urzędu by pomagali jej w tym co powinna robić lub odpowiadać.

Przyjęto że co do faktów to będzie mówiła prawdę. Odmówiła przyjęcia doradców bo nie zamierzała rezygnować z boskich rad swych Głosów a co do przysięgi to przysięgła że będzie mówiła prawdę we wszystkim co dotyczy procesu. Trybunał bardzo źle przyjął tą oznakę braku zaufania i zapowiedź złożenia kolejnej warunkowej przysięgi. Nie bardzo wiadomo dlaczego odmówiła przyjęcia oferowanych jej doradców choćby dlatego że pozwoliłoby to jej unikać podchwytliwych pytań a ponieważ sam Bóg jej doradzał to rozpoznałaby ewentualne złe rady innych doradców. Po tych wstępnych czynnościach zaczęto odczytywanie aktu oskarżenia zredagowanego przez d’Estivet. Zawierał 70 artykułów  (sic!). Zarzuty przedstawione przez niego były poparte mniej lub bardziej licznymi cytatami z protokołów jej zeznań. Zasadnicza część oskarżenia była oparta na słowach samej oskarżonej.

Była to bardziej przekonywująca procedura niż gdyby była oparta o zeznania świadków zewnętrznych. Po odczytaniu każdego artykułu pytano Joannę czy zgadza się z nim. Joanna zaprzeczała z komentarzem albo bez, albo odwoływała się do innych zeznań, albo oświadczała że artykuł nie miał nic wspólnego z procesem, albo prosiła o czas do namysłu na odpowiedź. Przy pierwszym artykule, w sumie banalnym i typowym, który mówił o kompetencji trybunału w stosunku do każdego, zaraz zaprzeczyła tej  kompetencji wobec niej i oświadczyła że mocno wierzy w to że „nasz pan, papież w Rzymie i biskupi oraz inni ludzie Kościoła mają za zadanie strzec wiary chrześcijańskiej i karać tych którzy jej uchybiają co jednak jej nie dotyczy bowiem ona podporządkowuje się Bogu, Dziewicy Maryi i świętym z Raju”. To znaczyło że podporządkowuje się tylko Kościołowi w Niebiosach. Dalej powiedziała że mocno wierzy w to że wytrwała w wierze i chce w niej dalej trwać.

Tak na dobrą sprawę to po tym jak uznała powszechną kompetencję trybunałów kościelnych za wyjątkiem jej przypadku który podlegał tylko Bogu, Dziewicy Maryi i, ostatecznie, świętym to można było sobie oszczędzić lektury pozostałych 69 artykułów. Jednak po różnych uwagach postanowiono czytać dalej. Przecież asesorom nie można było płacić za nic nie robienie. W artykule XIV męski ubiór żołnierza jaki nosiła był określony jako nieprzyzwoity. Po jego odczytaniu jeden z asystujących zapytał ją czy otrzymała to ubranie albo nakaz jego noszenia od kogoś.  Odpowiedziała że wie kto kazał jej się tak ubierać ale nie wie czy może to ujawnić. Dwa oskarżenia dotyczyły świętych uważanych za święte Walezjuszy które pojawiły się w zeznaniach Joanny niczym za sprawą diabła. W artykule XIX poświęconym sprawie jej słynnego miecza z Fierbois zarzucono jej że podstępnie i przemyślnie ukryła go lub kazała ukryć w kościele aby przekonać książąt, szlachtę i lud że wiedziała gdzie miecz się znajduje na podstawie boskiego objawienia by w ten sposób, albo innymi podobnymi sposobami, łatwiej przekonać do tego co mówiła.

Artykuły XLII i XLIII mówiły o niewątpliwej herezji dotyczącej cielesnej obecności świętych którzy nie lubili Anglików. Art. XLVIII mówił że twierdziła iż wierzyła i wierzy w to że ukazujące się jej duchy to aniołowie, archaniołowie i święci, że wierzy w to równie mocno jak w wiarę chrześcijańską i w artykuły tej wiary nie może jednak przytoczyć żadnego wystarczającego znaku by rozpoznać te istoty. Zarzucano jej że nie radziła się w tej sprawie biskupa, proboszcza czy prałata Kościoła albo jakiegokolwiek człowieka Kościoła by wiedzieć czy może dać wiarę takim duchom. Co więcej, mówiła że Głosy zabroniły jej ujawniania tego co mówiły duchownym i ujawniła je najpierw kapitanowi zbrojnych, Karolowi VII i innym osobom bez wątpienia świeckim. Zatem narzucało się pytanie kogo słucha gdy wyznaje że wierzy zuchwale i źle myśli o artykułach wiary i ich niepodważalności, a nawet że ma podejrzane objawienia bowiem chciała je ukryć przed prałatami i ludźmi Kościoła a wolała je ujawnić przed osobami świeckimi.

Ten artykuł był uzasadniony i niebezpieczny dla Joanny było bowiem naprawdę zdumiewające żeby Głosy pozbawiały Kościół swych objawień a pozwalały korzystać z nich takiemu Baudricourt, czy nawet królowi (Karolowi VII), nie mówiąc o jego dworzanach. Dziewica nigdy nie raczyła przedstawić swych Głosów Kościołowi z własnej woli bo nawet rozpatrzenie jej Głosów przez Ojców w Poitiers zostało jej narzucone. Komu zatem służyła? Promotor d’Estivet odczytując swe oskarżenie załamywał ręce nad tym pożałowania godnym przypadkiem bo przecież gdyby wszyscy natchnieni odrzucali regułę że Kościół sądzi ich Głosy oznaczałoby to że Bóg obdarza nimi byle kogo a to byłby koniec całej instytucji. W końcu pod wpływem wywieranej na nią presji wymyśliła „ …co do znaków to ci którzy ich żądają nie są tego godni i ja nie mogę na to nic poradzić”.

Zatem cały Kościół a szczególnie Ojcowie z Rouen byli pozbawieni objawień bo nie byli ich godni. Taka grzeczność psuła humor nawet najlepiej do niej usposobionym.
Art.LX zawierał poważne oskarżenie którego jednak można się było spodziewać, że wbrew nakazom i prawom Kościoła niejeden raz odmówiła złożenia przysięgi że będzie mówiła tylko prawdę i w ten sposób rzuciła na siebie podejrzenie że w sprawach wiary i jej objawień są rzeczy o których nie ośmielała się mówić sędziom kościelnym z obawy że otrzyma jak najsprawiedliwszą karę.

Art. LXI  zawierał główne oskarżenia które same wystarczały by skazać na śmierć oskarżoną która uparła się przy swej złej woli. Chodziło o błąd i upieranie się przy nim. W tym artykule Estivet przypomniał że Joannie wytłumaczono różnicę między Kościołem walczącym a triumfującym i niewątpliwie otrzymała niezbędne wyjaśnienia co do natury swych błędów a mimo to gdy ją wezwano by podporządkowała się Kościołowi walczącemu odmówiła w ten sposób ujawniając że myśli źle o regule „Jeden święty Kościół itd.”, że błądziła w swojej sprawie mówiąc że podlega Bogu bez pośrednictwa powołując się w tym co robiła i mówiła na Boga i świętych a nie na sąd Kościoła. Temu artykułowi poświęcone były całe strony cytatów a po jego przeczytaniu zapadła głucha cisza. Był to kluczowy moment procesu bo gdyby wówczas Joanna zgodziła się poddać sądowi Kościoła ocaliłaby życie i zostałaby ukarana więzieniem a trwanie w uporze oznaczało dla niej stos.

Joanna zaś najpierw oświadczyła że chce się odwołać do Boga który kazał jej robić to co robiła ale gdy rozległ się powszechny szmer rozczarowania poprosiła o czas do namysłu aż do najbliższej soboty by dać definitywną odpowiedź. Zgodzono się na to ale wszystkich ogarniało już rozdrażnienie i przygnębienie. 28 marca 1431 roku w środę zakończono odczytywanie aktu oskarżenia. Można się było zorientować że proces wyraźnie przerósł promotora d’Estivet. Jego proza była niestrawna i świadczyła o niskim poziomie intelektualnym jego i jego ekipy. Zdarzało się że w jednym artykule było kilka zarzutów a jeden zarzut był rozproszony w wielu artykułach. Przytaczane cytaty miały pobieżny związek z zarzutami a same artykuły były redagowane sprzecznie. Tego bezładu w akcie oskarżenia nie tłumaczy nawet pośpiech.

Szczególnie słaba, a nawet śmieszna, była ta część wypocin d’Estivet która dotyczyła czarów. By tego dowieść powoływał się na takie fakty jak na niby to samobójczy, co nie jest pewne, skok Joanny w Beaurevoir, pretensjonalne napisy na sztandarze który był na honorowym miejscu podczas koronacji w Reims, ów nieszczęsny list podyktowany do hrabiego d’Armagnac, wyzwanie rzucone Bedfordowi („do walki, zobaczymy czyje prawo jest lepsze”) jej proroctwa które wydawały się tym bardziej podejrzane że niektóre się sprawdziły, mistyczny a nawet wręcz mityczny zamęt wokół „znaku” dla króla, kontaktowanie się z wątpliwymi duchami których rady oskarżona wolała od rad Ojców nawet w czasie tego procesu. D’Estivet kładł nacisk na to że jej jedynym pobożnym dziełem wynikającym z jej anielskich propozycji było prowadzenie wojny przeciwko Bedfordowi i diukowi Burgundii do ostateczności, co doprowadziło do wielkiej masakry Anglików trudno było to jednak uznać za pobożne dzieło.

Usiłował co prawda stworzyć wizerunek czarownicy ale wyszło mu to tak nieprzekonywująco że ten wizerunek nie przestraszyłoby nawet dziecka. Wbrew powszechnej opinii większość polowań na czarownice nie miała miejsca w średniowieczu a później, w czasach Renesansu. Największe hekatomby miały miejsce w XVI i XVII wieku ale w krajach protestanckich i pochłonęły setki tysięcy ofiar. W krajach katolickich, mimo niedorzecznej bulli summis desirantes  Innocentego VIII z 1484 roku która dała hasło do tych polowań, utrzymywanie trybunałów kościelnych w rękach specjalistów hamowało represje. Te trybunały były na ogół mało gorliwe w ściganiu czarownic ale dobrze potrafiły je zdefiniować i co do Joanny to każdy mógł dostrzec że nie była jedną z nich. Później u Reformowanych było inaczej bo u nich trybunały zniknęły i kolektywna histeria wspólnot miejskich i wiejskich nie miała już granic.

W Sobotę Wielkanocną 31 marca 1431r  Cauchon, Le Maistre oraz kilku asesorów, przybyli w obecności Johna Grey do celi Joanny by wysłuchać tego co miała do powiedzenia w sprawie LXI artykułu oskarżenia bowiem w środę 28 marca obiecała że tego dnia odpowie czy wyznaje że błądziła w swojej sprawie mówiąc że podlega Bogu bez pośrednictwa powołując się w tym co robiła i mówiła na Boga i świętych a nie na sąd Kościoła. Na tej podstawie sędziowie mogliby wreszcie rozstrzygnąć: ukorzy się czy nie? W protokołach pisze że najpierw zapytano ją czy chce się poddać osądowi tego Kościoła który jest na ziemi za to wszystko co zrobiła, dobrego czy złego, a przede wszystkim za zbrodnie i wykroczenia które się jej przypisuje i wszystko co dotyczy jej procesu.

Odpowiedziała że odnośnie tego o co ją pytają podporządkowuje się Kościołowi walczącemu byle tylko nie kazano jej robić rzeczy niemożliwych a uznała za niemożliwe odwołanie tego co zrobiła, co powiedziała i co oświadczyła w sprawie swych wizji  i objawień które, jak mówiła, miała od Boga i ich w żadnym razie nie odwoła a także tego co Bóg rozkazał lub rozkaże jej zrobić i nie przestanie o tym mówić przed każdym żyjącym człowiekiem, nigdy też nie zrobi tego co Kościół chciałby jej nakazać a co byłoby sprzeczne z rozkazami które, jak utrzymywała, wydał jej Bóg. Gdy ją zapytano jak postąpiłaby gdyby Kościół walczący powiedział jej że jej objawienia to iluzja albo sprawy diabelskie. Odpowiedziała że zawsze będzie się odwoływała do Boga którego rozkazy zawsze będzie wykonywała i wie dobrze że to co zdarza się w jej procesie też jest z rozkazu Boga i oświadcza że ten proces też ma miejsce z rozkazu Boga a gdyby Kościół rozkazał jej coś przeciwnego do rozkazów Boga to nie podporządkuje się śmiertelnikowi a tylko Bogu Wszechmogącemu którego rozkazy zawsze respektowała.

Gdy ją zapytano czy jest poddaną Kościoła boskiego na ziemi, mianowicie papieża,  kardynałów, arcybiskupów, biskupów i innych prałatów Kościoła odpowiedziała że tak ale najpierw usłuży Bogu. Gdy ją zapytano czy ma rozkaz od swych Głosów by nie ukorzyć się przed Kościołem walczącym odpowiedziała że niczego nie wymyśliła sama a wszystko co mówi jest z rozkazu jej Głosów one zaś bynajmniej nie nakazują jej by nie była posłuszna Kościołom ale by pierw służyła Bogu. Z tych jej emocjonalnych odpowiedzi wynikało  że ma niewzruszoną wolę by podporządkować się tylko Bogu który obdarzył ją misją której Kościół nie ma prawa sądzić, czyli że się nie ukorzy. Podczas późniejszego procesu rehabilitacyjnego Joanny starano się ukryć to jej nieposłuszeństwo które jednak okazywała z taką siłą. Stawało się jasne że tylko tortury mogły ją zmusić do wyznania o ukorzeniu się a zatem i do uratowania jej przed stosem.

Joanna była niewątpliwie uparta ale była raczej typowym przypadkiem a takich oskarżonych tylko tortury, a nawet ich groźba, mogły doprowadzić przynajmniej do jakiejś formalnej skruchy i formalnie przywrócić do wiary. Do tego jednak potrzebna była zgoda obydwu sędziów, czyli biskupa i Inkwizytora, w tym przypadku Cauchon i Le Maistre. Bardzo możliwe że to Cauchon nie wyraził zgody na owe zbawienne tortury bo później mu to zarzucano bowiem sprawa Henryka VI potrzebowała dobrowolnych zeznań. Zeznania wymuszone to woda na młyn Karola VII któremu zapewne zależało by skuteczne tortury zdeprecjonowały zaaranżowany przez Cauchon spektakl. Natomiast gdyby Dziewica została spalona za upieranie się przy herezji to byłby to cios zadany Karolowi VII. To dlatego Cauchon przeszedł do porządku dziennego nad nakazami sumienia i mimo okazywanej chrześcijańskiej słodyczy, wolał dla Joanny stos zamiast zbawiennych tortur.

Takiego zakończenia bardzo pragnął Warwick bo musiał się liczyć z morale angielskich żołnierzy ponieważ ta dziewczyna wyzwoliła wśród nich straszliwą nienawiść i ci wpadliby we wściekłość gdyby ukorzenie się przed Kościołem ocaliło jej życie a miał do niej w każdej chwili dostęp i zapewne utwierdzał ją w zgubnym przekonaniu że wybrała słuszną drogę, że wspaniale stawiła czoło szczurom bibliotecznym którzy uważają że o Niebie wiedzą więcej od niej itd.

 

Skrócony akt oskarżenia

Biskup Cauchon zdawał sobie sprawę z tego że tekst oskarżenia jego promotora d’Estivet jest wyjątkowo niezdarny i na początku kwietnia 1431r zadecydował żeby z tych 70 artykułów sporządzić strawne i jasne streszczenie które miało być przedstawione kompetentnym ekspertom a jego zredagowanie powierzył Nicolas Midi. Ten zamiast 70 artykułów wypoconych przez d’Estivet sformułował 12 ale uporządkowanych, poprawnych i jasnych. Midi zrezygnował z oskarżeń o czary a skupił się na sprawach zasadniczych z obiektywizmem ledwie tendencyjnym który swym umiarkowaniem czynił tekst bardziej przekonywującym. Jako kompetentny teolog  zakończył najmocniejszym i najbardziej niewątpliwym oskarżeniem: Dziewica błądzi odnośnie natury cielesnej swych świętych; ich stronniczości politycznej; a jej upór świadczy o decyzji że chce umrzeć w nieposłuszeństwie.

Te 12 jasno sformułowanych artykułów ustalało formalnie nieposłuszeństwo i herezję Joanny. Nie raczono ich jej odczytać ponieważ odczytano jej już owe zagmatwane i niejasne 70 artykułów d’Estivet. Jednak z artykułów Midi wynikało że głównym oskarżeniem przeciwko Joannie było oskarżenie o schizmę bowiem chociaż niedouczona była niezwykle pobożna ale odmawiała uznania władzy Kościoła odnośnie natury Głosów. Szczególnie jasno wyrażał to ostatni z tych 12-tu artykułów i to ten wzbudził w łonie doktorów i teologów poważne kontrowersje bowiem mówił o schizmatyckiej odmowie podporządkowania się Kościołowi na ziemi. Czyli było to oskarżenie o schizmę to zaś uderzało w politykę dopiero co wybranego papieża Eugeniusza IV któremu bardzo zależało na pojednaniu Kościołów wschodniego i zachodniego.

Papież Eugeniusz IV był Wenecjaninem i z wielkim zapałem pracował nad tym by z powrotem przywrócić do wiary schizmatyków którzy w Wenecji byli liczni i dobrze tam znani a dla Eugeniusza IV wydanie oskarżonego o schizmę ramieniowi świeckiemu, czyli w praktyce na stos, było nie do przyjęcia bo oznaczało że w Wenecji czy w jej posiadłościach należałoby palić przebywających tam schizmatyckich gości ze Wschodu. Ci zaś byli w Wenecji  życzliwie traktowani, również przez weneckiego patriarchę a nawet przez Rzym, i spokojnie zajmowali się tam swoimi sprawami. Stracenie Joanny jako schizmatyczki oznaczało że schizmatyków na Wschodzie też należy karać śmiercią. To zaś kopało ogromną przepaść między obydwoma Kościołami toteż wywołało reakcję stronników papieża Eugeniusza IV a wiadomo że tacy byli również w Rouen. Ci twierdzili że skoro Joanna negowała władzę  Kościoła tylko w jednym punkcie, tym który dotyczył Głosów, to nie można było stawiać znaku równości między nią a schizmatykami greckimi czy słowiańskimi którzy negowali całą władzę Kościoła Rzymskiego.

W końcu by rozstrzygnąć te wątpliwości Cauchon nakazał żeby owe 12 punktów rozesłano do konsultacji ok. 40 doktorom z Rouen, do kapituły i do miejskich adwokatów a także do innych miast. Ci adresaci mieli do końca kwietnia wydać opinię. W sposób uprzywilejowany potraktowano Uniwersytet Paryża bo tam wysłano delegację z Jean Beaupere i Nicolas Midi na czele  która osobiście miała wysłuchać opinii teologów i kanonistów tego Uniwersytetu w sprawie owych 12 punktów. Proces spowolnił co dało okazję do różnych zakulisowych zabiegów.

 

Polityczne echa procesu

Bardzo możliwe że przyjaciele Joanny: de Rais, La Hire i Bękart chcieli zorganizować jej ucieczkę by ją uratować a La Tremouille, który trzymał kasę króla, chętnie by im dał na to pieniądze, te zaś mogły wówczas wiele. Jednak Karol VII niekoniecznie był entuzjastycznie do tego nastawiony. Miał pretensje do La Tremouille o to że nie zatrzymał Joanny w Sully bo po koronacji w Reims miał z nią tylko kłopoty z powodu jej upartości i prostackiego mieszania się do dyplomacji, po Compiegne zaczął się jej wręcz obawiać a Rouen to już był szczyt. W Chinon a później w Poitiers Joanna często powtarzała: „żądacie dowodów że przychodzę od Boga? Tymi dowodami będą Orlean i Reims” i rzeczywiście to się sprawdziło ale po tych  dobrych początkach Głosy przestawały być godnymi wiary bo rzuciły ją w kajdany Warwicka i jej wypowiadane na początku kategoryczne proroctwa i objawienia obróciły się przeciwko niej bo jeżeli powodzenie dowodziło że misja którą pełniła była z woli Boga to czego dowodziło jej niepowodzenie pod Compiegne?

Wielu mogło uwierzyć że te pierwsze słyszane przez nią Głosy mogły pochodzić z Nieba ale co mogli sobie pomyśleć po tym jak szczęście się od niej odwróciło? Nie było wiadomo kiedy wreszcie da sobie z tym wszystkim spokój a króla nie można było podejrzewać o związki z nawiedzoną ulegającą podejrzanym halucynacjom. Uważał za wręcz alarmujące że nawet w takiej sytuacji w jakiej się wówczas znalazła nie zrezygnowała choćby z męskiego ubioru co mocno szkodziło również jego reputacji. Biorąc to wszystko pod uwagę Karol VII doszedł do wniosku że gdyby ta ucieczka się udała to nieobliczalność Joanny mogła mu przysporzyć tylko problemów. Jednak jej pobyt w więzieniu również sprawiał mu kłopot bo na podstawie dotychczasowego przebiegu procesu było prawdopodobne że umrze jako  zatwardziała heretyczka albo przedłuży swe życie przyznając że jest heretyczką.

Ani jedno ani drugie go nie urządzało bo w obu przypadkach całe odium i tak spadłoby na niego. Cauchon i Uniwersytet Paryża cieszyli się reputacją i dla Karola VII byłoby nie do przyjęcia gdyby za ich sprawą uznano że swe zwycięstwa i koronację zawdzięcza heretyczce. Zaszkodziłoby to jego reputacji w całej Europie. Jeszcze najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby zdezawuowała swe Głosy na torturach i mądrze w tym wytrwała bo każdy wie że tortury obniżają wartość zeznań a przy tym ocaliłaby swe życie. Niestety Warwick i Cauchon wiedzieli o tym również i zgadzali się przynajmniej co do tego by jej nie torturować. Pod wpływem tych dylematów Karol VII przyjął w końcu pozycję wyczekującą ale uważał że czas pracuje dla niego bo jednak były przesłanki do anulowania tego procesu z powodu licznych nadużyć, szczególnie Warwicka który zamknął ją w wojskowym więzieniu i wywierał na nią złowrogi wpływ.

Trzeba było cierpliwie czekać na sprzyjający moment a taki mógł nastąpić dopiero po ewentualnie odniesionych przez niego zwycięstwach. Wtedy, po przejęciu kontroli nad Rouen, mógł liczyć na to że uzyska dostęp do protokołów i zrobi z tego wspaniały proces rehabilitacyjny który bynajmniej nie wyjaśni kim była Joanna i jej Głosy ale wyjaśni że nie była heretyczką i na tym cała sprawa się zakończy bo kogoż później będzie ona obchodziła? Ponieważ Karol VII był z nowym papieżem Eugeniuszem IV w dobrych stosunkach to mógł liczyć na jego życzliwość a gdyby zwyciężał to wszyscy świadkowie byliby pod jego wpływem i składaliby korzystne dla niego zeznania. Wyciągnie się wszelkie nieprawidłowości za które odpowiedzialnością obarczy się Cauchon który zostanie wyśmienitym kozłem ofiarnym.

Zarzuci mu się nawet to że korzystał z podręcznika który mało kto znał. Lepiej było zwalić wszystko na biskupa który przestał się liczyć niż na Warwicka i rząd angielski z którym być może trzeba będzie kiedyś negocjować. Na razie Karol VII uznał zapewne że im mniej lud będzie o tej sprawie mówił tym lepiej zwłaszcza że ta sprawa już wypaczała umysły ludziom wykształconym.

KONIEC CZĘŚCI VI
C.D.N

Bibliografia:
Hubert Monteilhet – La Pucelle
Zoe Oldenburg – Le Bucher de Montsegur.
Philippe Contamine – D’un proces a l’autre

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.