Jesienią 1776 roku do Ameryki zaczęły docierać organizowane przez Beaumarchais dostawy broni i prochu. Brytyjski wywiad posiadał dokładne o tym informacje i wszystko odbywało się przy akompaniamencie krzyków ambasadora brytyjskiego, lorda Stormonta. Beaumarchais nie pozostawał dłużny i też podnosił krzyk, a przy tym potrafił pisać poczytne teksty. Oficjalnie wysyłał do Ameryki wino, wódkę i towary suche, w zamian za tabakę. Skarżył się że za te swoje towary nie otrzymuje z Ameryki nic bowiem statkom amerykańskim zabroniono wpływania do portów francuskich. Bezustannie interweniował w misji amerykańskiej w Paryżu i w końcu Franklin „wymógł” na Wersalu by pozwolono wreszcie zawijać do portów francuskich statkom amerykańskim.
Gdy takie pozwolenie zostało wydane wielu angielskich przemytników poczuło się nagle Amerykanami i na swych okrętach wywiesiło amerykańską banderę. Niektórzy z nich stali się korsarzami i zabrali się do angielskich statków. To nic że Wersal wydał zakaz wwożenia korsarskich łupów do francuskich portów. Nawet go przestrzegano i trefne towary wyładowywano po prostu na redzie. Angielscy armatorzy, którzy głupimi nie byli, kazali wywieszać na swych statkach bandery neutralne. Wtedy niektórzy z tych korsarzy zaczęli zachowywać się jak piraci i atakowali wszystko co na morzu. Powodowało to rozliczne interwencje dyplomatyczne, pozwy do sądów morskich itp. Krótko mówiąc na oceanie zapanował totalny chaos.
Atak korsarskiej fregaty na statek handlowy w XVIII wieku
Niebawem koszt ubezpieczenia wzrósł 6-cio krotnie a marynarze żądali podwójnej zapłaty. Wywiad angielski stracił w tym wszystkim orientację. Beaumarchais natomiast w takich warunkach zawsze mógł znaleźć sposób by to co potrzeba dotarło do Ameryki, a dostawy te wywierały ogromny wpływ na przebieg wydarzeń za oceanem. Tam po wygranej 11 września 1777 roku bitwie nad Brandywine brytyjskie oddziały generała Howe zajęły Filadelfię, miasto-symbol w którym proklamowano niepodległość. Był to niewątpliwy sukces, szybko jednak okazało się że było to pyrrusowe zwycięstwo a to za sprawą wydarzeń rozgrywających się równolegle daleko na północy, nad rzeką Hudson. By je prześledzić należy cofnąć się do lata 1777 roku.
Saratoga
6 lipca 1777 roku stacjonująca w Kanadzie armia brytyjska dowodzona przez generała Bourgoyne przepłynęła na łodziach jezioro Champlain, w czym pomogli jej życzliwi Anglikom Indianie, zdobyła fort Ticonderoga i ruszyła wzdłuż rzeki Hudson. Generał Bourgoyne był przekonany że generał Howe idzie mu na spotkanie tak jak to było uprzednio ustalone. Nie miał pojęcia że ten zrezygnował z pierwotnego planu i zdecydował się wyruszyć na Filadelfię. Do dziś historycy głowią się dlaczego tak postąpił bowiem gdyby doszło do połączenia obu brytyjskich armii gdzieś wzdłuż rzeki Hudson to Nowa Anglia zostałaby odcięta a to umożliwiłoby zmiażdżenie stanów centralnych. Taka strategia narzucała się sama przez się. Na maszerującą, pewną siebie, armię generała Bourgoyne, Amerykanie urządzali zasadzki a byli dobrze zaopatrzeni w broń i proch przez Beaumarchais.
Stosowali taktykę hit and run. Ostrzeliwali swych przeciwników spoza drzew i uciekali. Żołnierze hescy w swych ciężkich butach nie byli w stanie ich dogonić. Gdy była okazja zawalali im drogi ściętymi drzewami. Wkrótce też armia Bourgoyne musiała porzucić artylerię. Zaczęło brakować żywności a zdobycie jej we wrogim kraju stawało się niemożliwe. Otoczona przez niewidzialnego wroga armia w krótkim czasie stopniała o połowę, i to bez walnej bitwy. Generał Bourgoyne zdecydował umocnić się w Saratodze. Tam 17 października 1777 roku pozbawiona żywności armia brytyjska poddała się oblegającym ją wojskom amerykańskim generała Gatesa. O tym amerykańskim sukcesie Wersal wiedział już na początku listopada na długo przed tym zanim dowiedziała się o tym misja amerykańska w Paryżu i zaraz też znalazła się pod czujną obserwacją Beaumarchais i jego agentów. Obawiano się że po Saratodze dojdzie do porozumienia Insurgentów z Londynem.
Kapitulacja brytyjskiej armii pod Saratogą
I nie były to obawy bezpodstawne. Wiadomość o amerykańskim sukcesie wywarła w Londynie ogromne wrażenie i zaczęto nerwowo szukać możliwości porozumienia. Pośpiech był taki że w negocjacje zaangażował się osobiście szef brytyjskiego wywiadu na Francję, Paul Wentworth, co bardzo rzadko zdarza się szefom wywiadu, i w grudniu 1777 roku przybył do Paryża. Był to z jego strony błąd który siatka Beaumarchais natychmiast wykorzystała. Został zidentyfikowany a identyfikacja szefa siatki szpiegowskiej tej miary i o takim znaczeniu co Wentworth była nie lada sukcesem. Wzięto go pod ścisłą obserwację i zaraz też Vergennes zaczął być dobrze informowany o tej wizycie. Dowiedział się że natychmiast po przybyciu do Paryża, Wentworth napisał do Silas Deane list z prośbą o tajne spotkanie. Oczywiście wiedziano również że do tego spotkania doszło.
Miało miejsce w domu Silasa Deane, odbyło się w 4 oczy i długo trwało. Beaumarchais zdobył również informacje o celu wizyty Wentwortha: że przybył do Paryża by dowiedzieć się na jakim etapie są rozmowy amerykańskich dyplomatów z Wersalem i je pokrzyżować. Głównym jednak jego celem było spotkanie z Franklinem podczas którego miał mu zaoferować warunki pokoju który wykluczał niepodległość ale dawał Insurgentom inne korzyści, między innymi 200 miejsc dla parów amerykańskich w londyńskim parlamencie. Deane, gdy go dyskretnie wypytywano o spotkanie z Wentworthem, utrzymywał je w tajemnicy co pozwoliło zorientować się że prowadzi podwójną grę. Beaumarchais doniósł też Vergennes że sekretarz misji, Carmichel z jeszcze jednym Amerykaninem opuszczają Paryż i udają się do Ameryki z bardzo ważnymi depeszami.
Te wypadki zaalarmowały zarówno Vergennes jak i de Broglie bowiem sygnalizowały że między Londynem a Insurgentami zanosi się na porozumienie. Obydwaj uznali że dalsze granie na czas w sprawie amerykańskiej jest szkodliwe i że nadszedł czas by rozpocząć wojnę, ale uważali też że należy postępować rozważnie. De Broglie uznał że należy przekonać Ludwika XVI do bardziej zdecydowanych działań i po raz pierwszy od likwidacji Sekretu pisze do niego. Były to dwa memoriały: polityczny i wojskowy. W politycznym przekonywał króla do zawarcia z Insurgentami traktatu sojuszniczego by w ten sposób przeszkodzić im w zawarciu jakiegokolwiek porozumienia z Londynem. Wiedząc że król jest niechętny wojnie powtarzał starą groźbę że porozumienie Londynu z Insurgentami stanowi zagrożenie dla francuskich wysp cukrowych i wojnę tę nazwał: „wojną o utrzymanie stanu posiadania Francji”.
W memoriale wojskowym powrócił do planów inwazji na Anglię wypracowanych przez Sekret w 1763 roku. 590 statków transportowych miało przewieźć na wyspę 60 tys żołnierzy. Przy czym flota francuska, a przede wszystkim hiszpańska, miały przeprowadzić operacje dywersyjne na całym świecie żeby zmusić marynarkę brytyjską do rozproszenia się. Dla Charlesa de Broglie była to zasadnicza część planu.
Valley Forge
W grudniu 1777 roku dowodzone przez Jerzego Waszyngtona oddziały amerykańskiej armii kontynentalnej założyły obóz w oddalonym o 30 km od Filadelfii, Valley Forge. Żołnierze przebywali tam w trudnych warunkach, panował głód i chłód, mnożyły się dezercje. Filadelfia jak tylko została zajęta przez Howe stała się torysowska tym bardziej że przytłoczona podatkami ludność traciła zaufanie do amerykańskiego papierowego pieniądza. Oficerowie francuscy którzy pisali do de Broglie, a pisali prawie wszyscy łącznie z Kalb, podkreślali że armia amerykańska trzymała się jeszcze jako tako tylko dzięki Waszyngtonowi. Dzięki tym raportom, bo można te listy tak nazwać, Vergennes był bardzo dobrze poinformowany o wszystkim tym co się działo u nowego sojusznika. A działy się różne rzeczy. Oficerowie amerykańscy intrygowali przeciwko Waszyngtonowi.
Obóz w Valley Forge. Współczesna rekonstrukcja
Chcieli go zastąpić zwycięzcą z pod Saratogi, generałem Gatesem. Duszą tego spisku był Conwey, Irlandczyk, który zanim przyjął służbę w armii amerykańskiej służył w armii francuskiej. Próbował wciągnąć do spisku La Fayette, ten jednak, jak zresztą i wszyscy oficerowie francuscy, pozostał wierny Waszyngtonowi co zadecydowało o utrzymaniu pozycji Waszyngtona i o niepowodzeniu spisku. Pod koniec zimy sytuacja w Valley Forge zaczęła się poprawiać. Z Europy przybywało zaopatrzenie i nowi, werbowani za pośrednictwem Francji, oficerowie. Szczególne zasługi oddał zaangażowany przez Beaumarchais pruski oficer, major von Steuben. Do Valley Forge przybył w lutym 1778 roku. Po przyjrzeniu się sytuacji uznał że bałagan jest tam większy od nędzy, a na dodatek żadnej dyscypliny. Że niemożliwym jest utrzymanie armii w jakiejś gotowości jeżeli żołnierze służą okresowo na kontrakty po 3, 6 lub 9 miesięcy.
Waszyngton i La Fayette w Valley Forge
Co powodowało że pułk był niekiedy liczniejszy od brygady a żaden dowódca nie wiedział dokładnie ilu ma żołnierzy. Pytani o to oficerowie określali stan swego pułku na 200-300 osób, co Fryderyka Wielkiego przyprawiłoby o palpitacje serca. Żołnierze nie potrafili posługiwać się bagnetem, się go bali i przeważnie pozostawiali go w domu. Broń palną stanowiła mieszanina strzelb myśliwskich i gwintowanych karabinów. Ubrani byle jak. Von Steuben inteligentnym uporem potrafił wdrożyć dyscyplinę, zgrać regulaminy, ujednolicić jakoś ubiór, przekonać do posługiwania się bagnetem, wprowadził dryl który pozwalał żołnierzom wytrzymywać ogień nieprzyjaciela i walczyć na bagnety. Mianowano go inspektorem generalnym piechoty. Armia amerykańska sporo mu zawdzięczała i pod koniec wiosny stanowiła już dość sprawną siłę bojową.
Sojusz z Ameryką
Przygotowując wojnę z Anglią Vergennes postępował odwrotnie niż Choiseul w 1756 roku. Nie dążył do podpalenia Europy, wolał by panował w niej spokój. Dyplomacja francuska pod jego kierownictwem prowadziła skuteczne mediacje mające na celu przerwanie działań wojennych między Rosją i Turcją oraz między Austrią i Prusami które w kwietniu i maju 1778 roku zostały ostatecznie uwieńczone sukcesem. Kierujący francuskimi finansami Necker obiecywał że może sfinansować wojnę nie nakładając nadzwyczajnych podatków a uciekając się jedynie do pożyczek. Czas naglił bowiem w lutym 1778 roku premier Anglii przedstawił w izbie gmin bills, czyli ugodowe stanowisko wobec zbuntowanych kolonii. Po presją tych wydarzeń Ludwik XVI zdecydował się na podpisanie z Ameryką traktatu handlowego i sojuszniczego, który amerykańscy dyplomaci w Paryżu mieli już gotowy od kilku tygodni.
Te traktaty nie miały powszechnej aprobaty we Francji, źle je oceniał przede wszystkim Charles de Broglie ponieważ sygnalizowały zamiary wojenne Francji wobec Wielkiej Brytanii a de Broglie chciał uderzyć w Anglię przez zaskoczenie tak jak to przewidywały plany Sekretu z 1763 roku. Coraz wyraźniej dawała się zauważyć rozbieżność między dwoma wielkimi osobistościami Sekretu, Vergennes i de Broglie. Do podpisania traktatów jednak doszło. Odbyło się to 6 lutego 1778 roku w hotelu Coislin w Paryżu. Traktat sojuszniczy za jedyny cel stawiał niepodległość Ameryki a jego sygnatariusze zobowiązywali się do niezawierania pokoju separatystycznego. Układ handlowy przewidywał wzajemne korzyści. Ze strony amerykańskiej porozumienia podpisali: Franklin, Lee i Deane, ze strony francuskiej Pierwszy Urzędnik ministerstwa spraw zagranicznych, Conrad-Alexandre Gerard.
13 marca 1778 roku ambasador francuski w Londynie przedłożył brytyjskiemu ministrowi spraw zagranicznych, lordowi Weynmouth, propozycje traktatu handlowego, analogicznego do tego jaki Francja podpisała z Amerykanami 6 lutego. Rząd w Londynie był tym bardzo zaskoczony, co dobrze świadczy o efektywności działań francuskich służb i dyplomacji. W istocie była to ze strony Francji prowokacja prowadząca do wojny. Niedługo potem Vergennes zażądał od Anglii odwołania angielskiego komisarza który nadzorował niszczenie fortyfikacji francuskich w Dunkierce. To był już casus belli ponieważ ta decyzja jawnie naruszała postanowienia traktatu paryskiego z 1763 roku. Nastąpiło wzajemne odwołanie ambasadorów i 4 kwietnia 1778 roku Lord Stormont opuścił Paryż. Tego samego dnia Franklin i jego koledzy, Arthur Lee oraz Silas Deane zostali uroczyście przyjęci w Wersalu. Przywitał ich ogromny tłum. Kiedy wchodzili do królewskich apartamentów zostali przedstawieni jako „Ambasadorzy 13 zjednoczonych prowincji”.
Benjamin Franklin w Wersalu przed francuską parą królewską
Gdy stanęli przed królem ten ujął Franklina za rękę i powiedział: „Panowie, życzę sobie żebyście zapewnili Kongres o mojej przyjaźni. Proszę również o przekazanie mu że jestem bardzo zadowolony z waszego zachowania się w moim królestwie”. Franklin w imieniu Ameryki wyraził podziękowanie. Później złożyli wizytę markizie de La Fayette.
Jasnym jest że do zbliżenia francusko-amerykańskiego przyczyniły się przede wszystkim francuskie tajne służby. I było to niezwykłe osiągnięcie zważywszy że doprowadzono do sojuszu tak różnych tworów politycznych jak 1000-letnia monarchia francuska i rodząca się dopiero republika amerykańska a w wyniku tego sojuszu najpotężniejszy naród katolicki ruszał z pomocą odległej protestanckiej wspólnocie 10 razy mniej licznej no i król z bożej łaski wyciągał pomocną dłoń republice. Pełna fiskalnych nadużyć monarchia w której sama chęć wystarczała do nałożenia podatków jednoczyła się z republiką hołdującą niepodważalnej zasadzie: „Żadnego podatku bez przedstawicielstwa”.
Wywiad francuski w Anglii
Po tym jak Vergennes powierzył Beaumarchais zaopatrywanie amerykańskich Insurgentów szefem siatki szpiegowskiej działającej w Anglii wyznaczył hrabiego de Parades, niezwykle utalentowanego pracownika i całkowicie mu oddanego. Do wywiadu wciągnął go swego czasu w Szwajcarii jego brat który tam był ambasadorem i polecił go Sartine kiedy ten potrzebował kogoś do wykonania paru delikatnych misji. Ponieważ wywiązał się z nich znakomicie Vergennes uczynił go szefem francuskiej siatki szpiegowskiej w Anglii. Działał bardzo sprawnie. W każdym porcie angielskim miał co najmniej jednego agenta. W admiralicji miał kreta który informował go o ruchach eskadr wojennych i konwojów. On sam bez ustanku krążył między Anglią a Francją pod pretekstem załatwiania własnych interesów, doskonale zresztą prosperujących.
Kontrwywiad brytyjski zainteresował się oczywiście kimś takim, jednak bankierzy i prawnicy dawali gwarancje partnerowi z którym robili doskonałe interesy. Pomiędzy licznymi agentami francuskimi działającymi w Anglii był Louis-Valentin de Goezman. Dawny wróg Beaumarchais z parlamentu Maupeau. Kiedy za sprawą Beaumarchais został z tego parlamentu wygnany poszedł w ślady Theveneau de Morande i wkręcił się w wątpliwe środowisko londyńskich pamflecistów. Dostarczał francuskim ministrom pamflety i druki uwłaczające angielskiej rodzinie królewskiej. Później zwerbowano go do francuskiego wywiadu i jako John Williams skutecznie zbierał w Anglii informacje ekonomiczne. W szczegółach znał angielski budżet i stan finansowy Kompanii Indyjskiej. Vergennes płacił mu 1000 liwrów rocznie plus koszty podróży itp.
Diuk de Lauzun
Odwołanie ambasadora francuskiego z Londynu postawiło w bardzo niezręcznej sytuacji działającego tam cennego agenta, diuka de Lauzun, który na początku 1778 roku przysłał do Francji świetny memoriał o brytyjskich przygotowaniach obronnych zarówno w Anglii jak i w koloniach, bardzo wysoko oceniony przez Maurepasa. Udało mu się zdobyć zaufanie Anglików bowiem był znany ze swego anglofilstwa, do tego stopnia że kiedyś rozdrażniony tym Ludwik XVI powiedział mu: „Panie, kiedy tak się kocha Anglików to trzeba u nich zamieszkać i im służyć”, co ten uczynił. Wersal kazał mu możliwie najdłużej pozostawać w Londynie bowiem wyjazd ambasadora de Noailles tworzył lukę w sprawach wywiadu politycznego. Poza tym Maurepas za jego pośrednictwem zamierzał prowadzić po cichu rozmowy z Jerzym III.
Wojna
13 kwietnia 1778 roku z Tulonu wypłynęła eskadra wiceadmirała Charles-Henri hr. d’Estaing złożona z 12 okrętów liniowych i 4 fregat. Oprócz marynarzy płynęło na niej 1000 żołnierzy. Flota ta miała zaatakować brytyjskie okręty w zatoce Delaware od których zależało zaopatrywanie brytyjskiej armii okupującej Filadelfię. Na pomoc admirałowi Howe, Anglicy wysłali do Ameryki eskadrę admirała Bowena przez co flota broniąca wysp brytyjskich uległa dalszemu osłabieniu. Na flagowym okręcie wiceadmirała d’Esteing powracał do Ameryki na polecenie Kongresu, Silas Deane. Był to skutek intryg Artura Lee. Deane był niewątpliwie wplątany w różne niejasne interesy w związku z handlem bronią ale było to nieuniknione zważywszy na pokątny charakter tych dostaw. Faktem jednak jest że Deane na tych dostawach nieźle zarobił. Na tym samym okręcie płynął również Alexandre Gerard, dotychczasowy Pierwszy Urzędnik MSZ.
Eskadra wiceadmirała d’Estaing plynie do Ameryki
Miał zostać pierwszym ambasadorem Francji w Stanach Zjednoczonych. By mu przydać znaczenia Ludwik XVI mianował go hrabim de Munster, co na egalitarnie nastawionym Kongresie pewnie nie zrobiło większego wrażenia. 18 czerwca 1778 roku na wieść o zbliżaniu się eskadry d’Estaing do Ameryki, brytyjski generał Clinton, który zastąpił generała Howe, opuścił Filadelfię i 17-tysięczna armia brytyjska wyruszyła lądem w kierunku Nowego Yorku. 28 czerwca 1778 roku przecięła im drogę armia amerykańska i doszło do bitwy pod Monmouth. Ze strony amerykańskiej była prowadzona bardzo niezdecydowanie. Doszło do ogólnego rozprzężenia i dopiero osobista interwencja Waszyngtona zapobiegła całkowitej dezorganizacji, ale brytyjska armia wymknęła się z matni. Generał Clinton i jego 17 tysięcy żołnierzy już bez przeszkód dotarło do Nowego Yorku.
Winę za to ponosił przede wszystkim amerykański generał Charles Lee, który w zasadzie czuł się Anglikiem. Został oddany pod sąd wojskowy który ukarał go bardzo łagodnie, tylko na rok został odsunięty od dowodzenia. 7 lipca eskadra d’Esteing dotarła do zatoki Delaware. Dotarcie z Tulonu do Ameryki zabrało jej aż 87 dni co oznaczało że płynęła bardzo powoli. Nie zastała tam już okrętów admirała Howe który na wieść o zbliżającej się eskadrze francuskiej odpłynął. Stamtąd eskadra d’Estaing udała się w kierunku Nowego Yorku dokąd dopłynęła na początku sierpnia. Zamierzano dokonać kombinowanego, lądowo-morskiego ataku na Nowy York. Z lądu miały zaatakować amerykańskie oddziały generała Sullivana. Do ataku nie doszło z powodu braku współdziałania między armią amerykańską a francuską eskadrą.
Doszło natomiast do wzajemnych oskarżeń. Oficerowie amerykańscy całą winą za niepowodzenie obarczali d’Estaing. Francuzi natomiast byli poirytowani bowiem gdy ponosili jakieś niepowodzenie w walce z Anglikami to zauważali u Amerykanów pewną radość. Po tych niepowodzeniach francuska eskadra udała się do Bostonu. Tam doszło do starć między Francuzami a Amerykanami. Padli zabici i z trudem udało się uniknąć poważnego kryzysu w stosunkach francusko-amerykańskich. Eskadra brytyjska admirała Howe została wzmocniona przez przysłaną z Anglii eskadrę admirała de Byron. Do żadnych rozstrzygnięć już jednak nie doszło ze względu na późną porę roku a poza tym obie floty wymagały napraw. W listopadzie 1778 roku eskadra francuska odpłynęła na Antyle Francuskie.
Vergennes contra de Broglie
Gdy wybuchła wojna z Anglią mogło się wydawać że nadszedł wreszcie czas realizacji planów z 1763 roku w które Sekret włożył tyle wysiłku. Jednak od czasu opracowania tych planów sytuacja bardzo się zmieniła. Francja odbudowała swą flotę, a miała wówczas najlepsze na świecie stocznie, wyszkoliła marynarzy i nie było już obaw że ewentualny korpus ekspedycyjny zostanie odcięty w Anglii przez Royal Navy, zatem prowadzenie wojny za pomocą błyskawicznych operacji nie było już konieczne. Natomiast wyspy brytyjskie znalazły się w katastrofalnym wręcz położeniu. Wszystkie oddziały lądowe i okręty które przedstawiały większą wartość bojową były w Ameryce. Mimo to we Francji istniało potężne lobby które nadal chciało błyskawicznego opanowania Londynu. Przy tym wszystkim dały o sobie znać wielkopańskie ambicje Charlesa de Broglie które ujawniły się w 1777 roku kiedy to zaczął snuć marzenia o stadhouderacie Ameryki.
A właściwie słuszniej byłoby powiedzieć że wielkopańskie ambicje domu de Brogliech bo brat Charlesa, marszałek Victoire de Broglie, wspierał go z całych sił. A było to niebagatelne wsparcie bowiem Victoire był uważany za najlepszego francuskiego marszałka i armia widziała w nim swego szefa. Jasnym było również że sami Amerykanie nie są w stanie pokonać wojsk brytyjskich i że musi się tam udać francuski kontyngent. Gdyby na jego czele stanął Charles de Broglie to po przybyciu z nim do Ameryki pewnie uzyskał by swój stadhouderat. Vergennes, jako czołowy ex-agent Sekretu był doskonale o tym wszystkim poinformowany.
Charles Gravier de Vergennes w 1785 roku, u szczytu swej kariery
Wiedział że Charles de Broglie otrzymuje z Ameryki mnóstwo listów od wiernym mu oficerów, wiele z nich zachowało się zresztą do dzisiaj we francuskich archiwach. Jednak w najmniejszym stopniu nie miał zamiaru przykładać ręki do realizacji tych planów. Przeciwnie uznał że należy je pokrzyżować bowiem mogły sprowadzić wiele kłopotów. Nie zwracał najmniejszej uwagi na to że de Broglie jeszcze nie tak dawno był jego szefem i że to jemu zawdzięczał całą swoją karierę. Nie życzył sobie ostatecznej klęski Anglii. Podstawową zasadę jaką kierował się w swej polityce można określić jednym słowem: „równowaga”. Każde jej zachwianie w Europie budziło w nim niepokój.
Kiedy antyangielska gorączka opanowała Wersal jego Pierwszy Urzędnik Pierre-Michel Hennin, zresztą również były agent Sekretu, przytoczył taką opinię usłyszaną u swego szefa: „Gdybym nawet mógł ostatecznie zniszczyć Anglię wystrzegałbym się tego jak najgorszej ekstrawagancji. Chociaż jestem gotów na wszystko by zmusić ją żeby zmieniła swoją egoistyczną politykę, która jest nie tylko naszym nieszczęściem, ale również i jej”. Takie poglądy daje się również zauważyć w jego korespondencji dyplomatycznej. Są tam stwierdzenia że Anglii należy się solidny cios w szczękę ale nie można ugodzić jej sztyletem w serce bowiem jest niezbędna dla utrzymania europejskiej równowagi. Kiedy się ją zniszczy lub chociażby tylko odseparuje od Europy to tym samym przysporzy się jej obrońców i wznieci powszechną wojnę w której „na równi będziemy się musieli obawiać przyjaciół jak i tych co otwarcie zadeklarują się jako nasi wrogowie”.
W każdym razie żadne europejskie mocarstwo nie zaakceptowałoby hegemonii Wersalu w Europie. Vergennes był zwolennikiem uderzenia Anglii w Ameryce by nie alarmować Europy bowiem w Europie mało wiedziano o Ameryce, natomiast udany desant w Anglii na pewno by ją zaalarmował. W sprawie desantu pisał do swego ambasadora w Madrycie tak: „…Wielkie ciosy muszą być zadane gdzie indziej”. I miał rację . Ze stolic europejskich, na przykład z Berlina i Wiednia, dochodziły sygnały że zajęcie Anglii nie pozostałoby bez reakcji. W stolicy Rosji, Petersburgu, ambasador angielski skutecznie przekonywał księcia Potiomkina do interwencji.
21 września 1779r, po wybadaniu reakcji Europy Vergennes pisze do Montmorin: „Będą się nas mniej obawiali jeżeli zadowolimy się obcięciem prawej ręki naszego wroga niż gdybyśmy go chcieli ugodzić w serce”. Nie życzył sobie desantu w Anglii i opanowania Londynu. Obawiał się że w takim przypadku sytuacja może wymknąć się spod kontroli. Mogłoby się zdarzyć że wówczas na tronie Anglii zasiadłby któryś z Bourbonów. Naturalnie szlachta wspierałaby ten pomysł z całych sił bowiem oznaczałoby to mnóstwo intratnych stanowisk, synekur i innych korzyści a Charles de Broglie z pewnością uzyskałby swój upragniony stadhouderat Ameryki. Vergennes przewidywał jednak że Europa nie zniosłaby takiego wyniesienia Bourbonów oraz wzrostu potęgi Francji i ta zostałaby uwikłana w niekończące się wojny.
Kiedy w latach 1940-tych opracowano teorię gier sformułowana została tam zasada że wokół gracza najsilniejszego tworzy się koalicja graczy słabszych. Tę zasadę powinien znać każdy polityk. Vergennes stosował ją już w XVIII wieku. A późniejsze wydarzenia historyczne udowodniły że miał rację. Przecież zwycięskie wojny Napoleona powodowały że przeciw Francji powstawały koalicje jedna po drugiej. Podboje obcych państw prowadziły do niesłychanego nepotyzmu Bonapartych. Kto wie czy to takiemu scenariuszowi nie zapobiegł w 1778 roku Vergennes, co stawia go wyżej od Talleyranda, który nie potrafił od tego ustrzec Francji. To w dużej mierze za jego sprawą Ludwik XVI kazał pozostać Charlesowi de Broglie w Metz na jego dotychczasowym stanowisku kiedy 7 maja 1778 roku wyznaczył jego brata, marszałka Victoire de Broglie na dowódcę mającej koncentrować się w Normandii armii przeznaczonej do lądowania w Anglii, co mocno pokrzyżowało plany de Brogliech i spowodowało ich reakcję.
Charles wysłał do Maurepasa 3 oddanych sobie ludzi: Dangevillers, Tercier i Guibert by przekonać go o niesłuszności i szkodliwości podjętych decyzji. Byli oni w doskonałych stosunkach z jednym z najbliższych doradców Maurepasa, Georgel. Nic nie wskórali. W czerwcu 1778 roku Charles de Broglie uzyskał audiencję u Maurepasa i interweniował osobiście. Dowiedział się że taką decyzję podjęto po zapoznaniu się z listami jakie obaj bracia pisali do przebywającego w Normandii ojca Jarlat, który kiedyś był wychowawcą najstarszego syna marszałka Victoire de Broglie a które to listy przekazał Georgel. Z tych listów miało wynikać że Charles de Broglie nakłaniał brata by wziął w swoje ręce całość spraw wojskowych i przestał się liczyć z ministrem wojny Montbarey. Maurepas uznał to za niesłychaną arogancję i doszedł do wniosku że należy odsunąć Charlesa de Broglie jako mąciciela. Wszystko wskazywało na to że Georgel sfabrykował te listy i Charles de Broglie złożył skargę do Chatelet, chociaż mu to odradzano. Sprawa uzyskała rozgłos i w końcu zajął się nią parlament, przez co z błahej stała się poważną. Parlament nie spieszył się jednak by ją rozstrzygnąć.
Desant na Anglię
W 1779 Anglia była w bardzo trudnej sytuacji. Brakowało pieniędzy, premier lord North był gwałtownie atakowany w Izbie Gmin przez opozycję. Anglicy sami później przyznawali że gdyby w 1779 roku doszło do desantu to nie byliby w stanie się obronić bowiem wszystkie okręty i oddziały wojskowe które przedstawiały większą wartość bojową wysłano do Ameryki. W marcu 1779 roku minister marynarki Sartine i minister wojny Montbarey, na specjalnym posiedzeniu zostali poinformowani o decyzji desantu na Anglię. Nie mieli o tym zielonego pojęcia bowiem od 18 miesięcy byli odsunięci od trudnych zresztą negocjacji z Hiszpanią. Tak głębokiej tajemnicy wymagał hiszpański minister, Floridablanca. Obawiał się o hiszpańskie galeony. Gdyby Anglicy coś się o tym dowiedzieli to zabrała by się za nie za nie Royal Navy. Nie było jednak mowy o lądowaniu w Anglii i marszu na Londyn by stamtąd podyktować pokój. Lądowanie miało nastąpić na wyspie Wight u południowych wybrzeży Anglii, dopiero stamtąd zamierzano prowadzić operacje przeciwko Anglii i jej flocie.
Wyspa Wight. Widok z satelity
3 czerwca 1778 roku eskadra francuska mająca dokonać desantu na Anglię opuściła Brest i udała się w kierunku hiszpańskiej wyspy Sisargas by tam połączyć się z flotą hiszpańską. Dwa tygodnie później Hiszpania wypowiedziała wojnę Anglii. Jednak po dopłynięciu do Sisargas stracono prawie półtora miesiąca na koncentracje okrętów i zgranie obu flot a czas naglił bowiem w burzliwym Kanale La Manche flota żaglowa może pływać tylko od maja do września. Wreszcie 30 lipca 1779r połączona francusko-hiszpańska flota dowodzona przez francuskiego admirała d’Orvilliers wyruszyła powrotem do Brestu. Liczyła 70 okrętów liniowych, 12 fregat i 5 innych statków z 50 tysiącami marynarzy. Armia lądowa zebrana była w Hawrze i Saint-Malo gdzie oczekiwało 500 statków transportowych. We Francji panował ogólny entuzjazm. W tym samym jednak czasie parlament zajął się rozpatrywaniem sprawy Charlesa de Broglie przeciw Georgel i 14 sierpnia 1779 roku wydał jednogłośny werdykt: Georgel niewinny. Pisane przeciwko niemu druki uznane zostały za oszczercze i miały być wycofane na koszt de Broglie.
Wyrok ten został przyjęty przez obecnych oklaskami. Ta sprawa miała wyraźny kontekst polityczny. Był to cios wymierzony w de Brogliech a zatem i w ich plany podboju Anglii. Charles de Broglie po ogłoszeniu wyroku opuścił Paryż i wyjechał do swego Ruffec. Prawie w tym samym czasie, bo 16 sierpnia, armada d’Orvilliers rzuciła kotwice 10 mil od Plymouth. Wyspa Wight, prawie bezbronna, stała otworem. Pojawienie się floty francusko-hiszpańskiej wywołało w Anglii panikę. Na giełdzie nastąpiło gwałtowne załamanie.
Brytyjskie okręty admirała Hardy nie miały szans by pokonać połączoną flotę francusko-hiszpańską ale wymknęły się. Do desantu na wyspę Wight jednak nie doszło bowiem w ostatniej chwili zmieniono plany. Flota otrzymała rozkaz lądowania w Kornwalii i udała się w tamtym kierunku. O żadnym desancie nie mogło już być mowy bowiem kończył się sezon żeglugi a pozostająca długo na morzu flota musiała dokonać niezbędnych napraw. Nie pozostało nic innego jak wracać do Brestu. Tym samym porzucono wszelką myśl o desancie na Anglię który to pomysł rzucił 15 lat wcześniej Durand, przygotował La Roziere a Charles de Broglie i jego ekipa w jego zaplanowanie włożyli tyle wysiłku.
Na okręcie flagowym admirała d’Orvilliers Bretagne przebywał de Parades, szef siatki szpiegowskiej w Anglii. Nie był tam mile widziany. Szczególnie przez admirała d’Orvilliers któremu obłudnie zarzucał niepotrzebne zmarnowanie całych tygodni na połączenie się z Hiszpanami. W jego kabinie odwiedził go wówczas diuk de Croy i opisał rozmowę a nim. Według jego słów de Parades twierdził że właściwie to on wszystkim kieruje a d’Orvilliers wypełnia w zasadzie tylko jego rozkazy i nie ma mowy o żadnym desancie. Mogło tak być, przecież był zaufanym człowiekiem Vergennes. Jest paradoksem że szef francuskiej siatki wywiadowczej w Anglii ratował Anglię przed desantem i poważnymi kłopotami.
Ta nieudana wyprawa bardzo osłabiła pozycję Sartine i niedługo potem został odwołany ze stanowiska ministra marynarki. Obarczano go winą za niepowodzenie desantu który miał wszelkie widoki powodzenia. Możliwe że coś w tym było i Sartine oddał przysługę Vergennes. Losy de Parades również nie potoczyły się najlepiej. Rok później znalazł się w Bastylii za to że bezprawnie używał tytułu hrabiego.
W końcu września 1779 roku skoncentrowane w Normandii wojska rozesłano do garnizonów a marszałka Victoire de Broglie pozbawiono dowództwa w Normandii. Nowym dowódcą został tam hrabia de Vaux. Był to cios zadany prestiżowi marszałka. Po fiasku desantu na Anglię jasnym było że rozstrzygnięcie wojny nastąpi w Ameryce, tak jak sobie tego życzył Vergennes. Tam jednak na razie sprawy nie układały się najlepiej. 11 października 1779 roku doszło do nieudanego ataku na oblegane od pewnego czasu miasto Savannach podczas którego zginął Kazimierz Pułaski. Miasto nie zostało zdobyte a d’Esteing który leczył rany, odpłynął do Francji.
Powrót La Fayette
13 października 1778 roku La Fayette poprosił Kongres o pozwolenie na powrót do Francji by móc tam szukać wsparcia dla sprawy Amerykańskiej. Kongres zgodził się i wyraził podziękowania. Zobowiązał też Franklina by po powrocie podarował mu honorowa szpadę. La Fayette cieszył się w Ameryce bardzo dobrą opinią. Przewodniczący Kongresu, Laurens napisał do Ludwika XVI list pełen dla niego pochwał. Do Francji La Fayette przybył w lutym 1779 roku. Dla formy musiał spędzić 8 dni w areszcie domowym. Był bardzo popularny, wszyscy chcieli go gościć. Z Ameryki przywiózł ze sobą mnóstwo listów. Było tam sporo raportów Johanna Kalb adresowanych do de Broglie.
Wszystkie sporządzane przez niego raporty pisane były w 3 egzemplarzach i wysyłane na różnych statkach by mieć większą pewność że trafią do adresata. W raportach wiezionych przez La Fayette Kalb pisał często z goryczą że Amerykanie, pomni na swe angielskie korzenie, mają wrodzoną niechęć do Francuzów, sami zaś nie mają pojęcia o prowadzeniu wojny. Kiedy Francuzi odnoszą jakiś sukces nad Anglikami daje się u nich zauważyć zawód, chociaż jest to z korzyścią dla nich. I mimo swego sojuszu z królem Francji ciągle istniała groźba że pogodzą się z Anglikami. Kalb zapewniał również że bez względu na wszystko do końca wojny będzie walczył w szeregach amerykańskich. Nie zachowało się nic o spotkaniu La Fayette z Charles de Broglie a przecież na pewno miało miejsce, przecież to de Broglie stał za tym wszystkim czego dokonał La Fayette.
Yorktown
12 maja 1780r 6 tysięcy żołnierzy francuskiego korpusu ekspedycyjnego wyruszyło z Brestu do Ameryki. Na jego czele stał Jean-Baptiste de Rochambeau, jeden z dowódców armii zebranej w 1778 roku w Normandii. O to stanowisko starał się La Fayette, posiadał wszystkie potrzebne do tego tytuły, ale miał tylko 22 lata i brakowało mu niezbędnego doświadczenia. Do Ameryki wyruszył jednak jeszcze przed Rochambeau. Opuścił Rochefort, który wówczas był jedną z najważniejszych baz floty francuskiej, i na fregacie Hermione udał się do Bostonu. Właściwie jako zwiastun dobrej nowiny. Po to tylko by zawieźć wieść o nadchodzących posiłkach. Jednak w 1780 roku roztaczał już tyle blasku wokół siebie że Charles de Broglie nie miał po co jechać do Ameryki a przebywał w Rochefort i bardzo możliwe że wypatrywał takiej okazji. Nie pojechał chociaż na pewno niejeden francuski oficer w Ameryce wolał żeby przybył tam de Broglie a nie La Fayette czy Rochambeau.
Współczesna replika fregaty Hermione na której w1780 roku La Fayette wyruszył do Ameryki
Korpus Rochambeau wyokrętował się w Newport i przebywał tam rok ponieważ francuską flotę zablokowała flota brytyjska. W lipcu 1781 roku połączył się z oddziałami Waszyngtona. 15 sierpnia 1781r brytyjska armia zaatakowała oddziały amerykańskie pod Camden i doszło do bitwy. Milicja amerykańska nie wytrzymała ataku na bagnety i rzuciła się do ucieczki. Zwycięzca spod Saratogi, generał Gates, zatrzymał się dopiero o 60 mil od pola bitwy. W jej trakcie ciężko ranny został Johann Kalb, który 2 dni później zmarł. Kongres kazał wznieść mu statuę która dziś znajduje się w Annapolis.
W tym samym czasie, bo 16 sierpnia 1781r zmarł Charles de Broglie. Podobno nabawił się gorączki pływając po bagnach w okolicach portu Rochefort, które (też podobno) planował osuszyć. Te dwie śmierci zapewne ostatecznie pogrzebały ideę stathouderatu. Czy były przypadkowe? Trudno powiedzieć. W każdym razie idea stathouderatu nie wszystkim się podobała a Vergennes nie był na pewno jej zwolennikiem.
We wrześniu 1781 roku oddziały Waszyngtona i Rochambeau obległy wojska angielskie generała Cornwalisa w Yorktown. 14 października angielskie reduty zostały zdobyte atakiem na bagnety a 5 dni później generał Cornwalis skapitulował. Było to rozstrzygające zwycięstwo w amerykańskiej wojnie o niepodległość.
20 stycznia 1783r podpisane zostały warunki wstępne pokoju z Anglią, która uznała niepodległość Stanów Zjednoczonych. Właściwie było to jedyne co uzyskała Francja i choiseuliści zaraz podnieśli krzyk. Dla Vergennes, fanatyka równowagi europejskiej, był to jednak wielki dzień stale bowiem powtarzał że jedynym celem Francji była niepodległość Stanów Zjednoczonych. Poza tym faktem jest że Francja odzyskała nadszarpnięty Wojną Siedmioletnią prestiż, również na morzu, i upokorzyła swą główną rywalkę, Anglię. Były to liczące się sukcesy. No i nawet Vergennes nie mógł wówczas przewidzieć że półtora wieku później to wojska amerykańskie będą płynęły przez ocean by spłacić dług ojczyźnie La Fayetta. Do ut des. A było w tym niemało jego zasługi.
Kapitulacja brytyjczyków pod Yorktown
Epilog
Vergennes zmarł 13 lutego 1787 roku. Króla tak to zmartwiło że aż zrezygnował z polowania. Spadkobiercom zostawił 2 mln liwrów.
Swoje 5 minut w historii miał jeszcze brat Charlesa de Broglie, Victoire-Francois de Broglie: 27 czerwca 1789 roku Ludwik XVI przysłał mu bilecik z prośbą by natychmiast przybył do Wersalu. Było to wówczas kiedy król, po wielu przepychankach, zgodził się na przekształcenie Stanów Generalnych w Zgromadzenie Narodowe i nakazał zasiąść deputowanym kleru i szlachty wspólnie z deputowanymi stanu trzeciego. Paryż wrzał. Victoire de Broglie posłuchał królewskiego wezwania i natychmiast przybył do Wersalu. Mianowano go dowódcą 25 tysięcy żołnierzy rozlokowanych wokół Paryża. Jego syn i dwaj siostrzeńcy byli deputowanymi nowo powstałego Zgromadzenia Narodowego. Dzień przed zdobyciem Bastylii, 13 lipca, król mianował go ministrem wojny. Był nim 36 godzin 45 minut i 25 sekund. Podał się do dymisji po wydarzeniach dnia poprzedniego, czyli po zdobyciu Bastylii. Wyjechał na emigrację, zmarł w Munster w 1804 roku.
W czerwcu 1794 roku na gilotynie skończył jeden z synów Charlesa de Broglie, wówczas szef sztabu Armii Renu. 2 sierpnia 1795r starszy syn Charles de Broglie został rozstrzelany po nieudanej wyprawie na Quiberon. Jego drugi brat wstąpił do armii rosyjskiej. Wnukowie Victoire de Broglie walczyli w mundurach rosyjskich i chociaż terror ich oszczędził to historia i tak nie. Jeden zginął pod Austerlitz, drugi został ciężko ranny pod Friedlandem. Po Borodino otrzymał złotą szpadę za to że dzielnie walczył ze swymi rodakami, Francuzami. Inny wnuczek zginął w Czechach, również w mundurze rosyjskim.
7 września 1801 roku w Hiszpanii na wygnaniu zmarł Sartine, po tym jak się dowiedział że jego jedyny syn został zgilotynowany.
25 stycznia 1795 roku w niedostatku, prawie w biedzie, zmarł generał Monet, następca Tercier. Rewolucja pozbawiła go wszelkich dochodów.
17 maja 1799r zmarł Beaumarchais bardziej znany jako autor sztuk teatralnych, mniej jako handlarz bronią i agent tajnych służb.
5 czerwca 1807 roku zmarł stary agent Sekretu i Pierwszy Urzędnik ministerstwa spraw zagranicznych Pierre-Michel Hennin. W 1792 roku został usunięty ze stanowiska przez Dumourieza, wówczas ministra, bez żadnej pensji. Pierwszy Konsul, Bonaparte, zwrócił mu wynagrodzenie.
W 1808 roku zmarł La Roziere. Kiedy Napoleon nosząc się z zamiarem desantu na Anglię organizował obóz w Boulogne osobiście interesował się opracowanymi przez niego i de Broglie planami.
21 maja 1810r zmarł d’Eon, raczej w niedostatku bowiem rewolucja pozbawiła go wszelkich dochodów. Do końca życia ubierał się jak kobieta. Dopiero po śmierci stwierdzono że był mężczyzną.
W 1824r La Fayette, na zaproszenie Stanów Zjednoczonych, odbywał triumfalną podróż po Ameryce Północnej. Był to jeden wielki ciąg uroczystości, łuków triumfalnych, mów i różnych ceremonii. Podczas pobytu w Nowym Jorku otrzymał liścik: „Niech pan pozwoli przypomnieć o sobie 82-letniemu starcowi, który miał szczęście być panu użytecznym na początku 1777 roku, temu samemu który wymyślił i wprowadził w życie projekt pańskiego wyjazdu do Ameryki, który tak znakomicie się udał”. Pod nim widniał podpis: Francois-Augustin Dubois-Martin, czyli był to podpis Małego Dubois. Przypomniał o sobie, choć nie wspomniał o Charles de Broglie który był przecież właściwym sprawcą wyjazdu La Fayette do Ameryki. I to jest chyba ostatni ślad jaki pozostawił w historii Sekret Króla a który wszedł do niej w 1746 roku w Warszawie.
KONIEC
Żródło: Gilles Perrault Sekret róla
Komentarze